- Ile gospodarstw domowych ogląda dziś już naziemną telewizję cyfrową? Pod koniec ubiegłego roku była mowa o niecałych 4 proc.
- Dziś to są zdecydowanie większe liczby. Badania Nielsen i SMG KRC, z którym współpracujemy są dość optymistyczne. Dynamika wzrostu jest naprawdę imponująca. Już 13,5 proc. wszystkich gospodarstw domowych odbiera dziś telewizje cyfrową naziemną. W niektórych domach, gdzie korzysta się z telewizji kablowej albo satelitarnej, ogląda się ją na drugim telewizorze. Jeżeli tempo wzrostu gospodarstw z dostępem do tej usługi utrzyma się na takim poziomie, w zasadzie nie będzie konieczności prowadzenia intensywnej kampanii.
Zdajemy sobie jednak sprawę, że – zgodnie z krzywą Rogersa – dynamika będzie spadać. Wciąż ważne jest także, by każdy kupił właściwy sprzęt do odbioru tej usługi, zgodny z rządowym rozporządzeniem, w miejscu, gdzie nikt go nie oszuka. Bo może się np. okazać, że kupiony na bazarze dekoder może odbierać dźwięk, ale już nie obraz.
- Jak według MAiC powinny zostać zagospodarowane częstotliwości zwolnione przez analogowe kanały telewizyjne, czyli tzw. cyfrowa dywidenda?
- Nie ma jeszcze stanowiska ministerstwa w tej sprawie. Ale toczy się na ten temat ciekawa dyskusja. Częstotliwości, to dobro rzadkie, o dużej wartości. Operatorzy telekomunikacyjni mówią, że przy takich wzrostach liczby urządzeń mobilnych na rynku konieczne jest udostępnienie im więcej spektrum radiowego. Z kolei nadawcy uważają, że daje im ono dużo możliwości, których operatorom telekomunikacyjnym nie może dać.
- Dlaczego?
- Rozsiewczy przesył sygnału, czyli tzw. broadcast, który stosują nadawcy (jedna antena zalewa sygnałem telewizyjnym cały obszar w okolicy) jest np. do dystrybucji filmów, czy innych produkcji telewizyjnych bardziej wydajny niż przesyłanie analogicznych materiałów technologią „komórkową", która oparta jest na przesyle dedykowanym: z anteny nadawcy do odbiornika końcowego odbiorcy.
Mówi się też, że Polska jest jednym z najciekawszych rynków mediowych i warto go rozwijać, bo są nowe podmioty zainteresowane wejściem na ten rynek. Jeśli posłuchamy tych pierwszych argumentów, powinniśmy przekazać odzyskane po zmianie systemu nadawania telewizji naziemnej częstotliwości na rozwój technologii mobilnych i telekomunikacyjnych. Jeśli posłuchamy drugiej grupy, okaże się , że na rozwój telewizji cyfrowej. Każdy, kto dziś opowiada się od razu po jednej lub drugiej stronie, nie do końca rozumie głębię tego problemu.
- Co będzie pan robił po odejściu z MAiC?
- Dalej chcę wspierać ministra Boniego i pomagać przy realizacji programu Polska Cyfrowa 2030, bo czuję się jednym z jego współautorów. Dużą nadzieję pokładam w nowej radzie doradczej przy Komitecie Cyfryzacyjnym, której powstanie minister zapowiedział w ubiegłym tygodniu. Ma się zajmować problematyką Polski cyfrowej i realizacji postulatów warsztatów Kongresu Wolności w Internecie: rozwojem sieci, reformy prawa własności intelektualnej, likwidowaniem barier, które utrudniają rozwój nowych modeli biznesowych, czy prywatnością w sieci.
W wielu krajach powstają rady, które skupiają różnych interesariuszy sieci. Przy ONZ od lat funkcjonuje tzw. Multistakeholders Advisory Group, która zajmuje się zarządzaniem Internetem. Pomysłodawcy takich przedsięwzięć wychodzą z założenia, że problemy sieci wykraczają poza kompetencje administracji i powinny być rozwiązywane w ramach takich właśnie grup intersariuszy.
- A telekomunikacyjnie w jakim kierunku będzie działać to ciało?
- Telekomunikacja jest kośćcem sieci. Musimy przestać myśleć o telekomunikacji w sposób techniczno-centrystyczny. Była domeną inżynierów i prawników, ale te czasy się skończyły. Telekomunikacja, to już nie tylko technika plus regulacje, to platforma zmiany stosunków społecznych i wykonywania władzy. Jeśli płacę komórką za parking, czy bilet, czy wklejam nowe zdjęcia na Facebooku, albo wypożyczam film w Ipli, wszystko oparte jest na rozwiązaniach telekomunikacyjnych.
Co więcej, to abonent, widz, użytkownik zajmuje centralne miejsce w sieci a nie regulator, czy spec od techniki. To użytkownik decyduje co, gdzie, kiedy i za ile chce oglądać, słuchać, czytać i grać. W sieci spędzamy coraz więcej czasu. W sieci wykorzystujemy swoją przedmiotowość jako obywatele - w o wiele większym stopniu niż kiedykolwiek wcześniej.
- To znaczy?
- Robimy zakupy, sięgamy po różne informacje, organizujemy manifestacje i zapraszamy znajomych na urodziny, a często prowadzimy działalność gospodarczą lub dorabiamy do pensji np. gdy kładziemy na swoim dachu panele fotowoltaiczne, wykorzystujemy produkowaną energie a nadwyżki sprzedajemy jako prosument. Społeczeństwo sieciowe i to, jaki wymiar relacji tworzy, musi mieć odzwierciedlenie w kształcie prawa telekomunikacyjnego.
Odchodzimy więc od myślenia techniczno-centrycznego na rzecz myślenia techno-społecznego. Narzędzia pozostają te same, ale cele, jakie musi spełnić dziś prawo telekomunikacyjne, są już nieco inne. Zatem tworząc nowe rozwiązania w telekomunikacji, konieczne jest uwzględnienie różnych interesów. Konieczne jest tworzenie opcji - w duchu neutrealności technologicznej a nie jednoliych wymogów technicznych. W skrócie chodzi o tworzenie nowych możliwości a nie obowiązków bo jesteśmy różni. Stwarzamy elektroniczne podstawy dla szczęśliwego człowieka oraz dla funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego poprzez dawanie dostępu do sieci i jej nieograniczonych i wspieranych przez państwo zasobów.
- Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiała Magdalena Lemańska