Kluczem do tego sukcesu są przede wszystkim dobre decyzje inwestycyjne. Zwiększono zaangażowanie na rynku akcji. Dzięki kontraktom terminowym na WIG20 w czerwcu 2012 roku zaangażowanie to wzrosło nawet do 101 proc. aktywów. Pozwoliło to wykorzystać dobrą koniunkturę na giełdzie w drugiej połowie ubiegłego roku. Stanowi to też istotną przewagę funduszu w czasie giełdowej hossy, gdyż konkurenci na ogół utrzymują udział akcji na poziomie poniżej 90 proc.
Część akcyjna portfela jest skonstruowana w sposób dosyć nietypowy. Według sprawozdania z połowy ubiegłego roku portfel składa się aż ze 184 pozycji, podczas gdy średnio w grupie jest to około 70 spółek. Liczba walorów w portfelu zaczęła rosnąć po 2009 r., kiedy w PZU Asset Management powstał nowy zespół ds. instrumentów udziałowych.
Podejście to ma zarówno dobre, jak i złe strony. Dobre to wzmocnienie efektu dywersyfikacji, dzięki czemu wynik funduszu nie zależy od kursów kilkunastu spółek, lecz zmienia się podobnie jak giełdowe indeksy. Kamil Gaworecki, który odpowiada za wyniki funduszu, buduje portfel tak, aby poszczególne składniki nie przeważały zbyt mocno w porównaniu z indeksem szerokiego rynku akcji. W ten sposób inwestorzy narażeni są głównie na ryzyko wynikające z sytuacji na giełdzie, natomiast w ograniczonym stopniu na ryzyko związane z poszczególnymi spółkami.
Z drugiej jednak strony tak duże rozproszenie sprawia, że dobrze wytypowane akcje nie mają dużego wpływu na osiągnięte stopy zwrotu. Spółka, która stanowi tylko kilka promili portfela, nawet w razie kilkukrotnego wzrostu kursu akcji ma niewielkie znaczenie dla końcowego wyniku.
Zaletą funduszu są koszty stosunkowo niskie na tle konkurentów.