Europejskie dzieła warto mieć, a ceny są przystępne

rozmowa | Ze Stanisławem Bogackim, kolekcjonerem i antykwariuszem z Poznania, o tym, dlaczego Polacy nie kupują zachodniej sztuki.

Publikacja: 04.04.2013 08:01

Rz: Jak to wyjaśnić, że Artykwariat (www.artykwariat.pl) nawet w kryzysie otwiera nowe salony sprzedaży, najpierw we Wrocławiu, a niedawno kolejny w Poznaniu?

Stanisław Bogacki:

We Wrocławiu od końca sierpnia 2012 roku sprzedajemy ofertę podobną do tej, jaką mamy w salonie w Poznaniu. Jest to głównie  malarstwo europejskie z XIX i początku XX wieku, dobre rzemiosło artystyczne, czyli głównie porcelana, srebro, szkło, biżuteria. Wrocławski salon mieści się przy słynnym apartamentowcu Sky Tower, gdzie są też galeria handlowa i biura. Otworzyliśmy tam salon właśnie z uwagi na galerię handlową. W dobrej galerii handlowej moim zdaniem powinno być miejsce na sztukę.

Z kolei trzy miesiące temu otworzyliśmy w Poznaniu Kolekcję ForForm, ponieważ rośnie zainteresowanie designem. Staramy się oferować przedmioty użytkowe zaprojektowane i wykonane w latach 50. oraz 60., też głównie europejskie. Oczywiście nie są to oryginalne wzory, bo te miałyby ceny zaporowe. W galerii tej oferujemy także prace na papierze, fotografie oraz  polskie plakaty, przede wszystkim pochodzące ze zbioru Floriana Zielińskiego, jednego z najbardziej znanych polskich kolekcjonerów.

Macie zatem najlepszą w kraju ofertę plakatów.

Są to legendarne dzieła największych polskich artystów, bardzo często pierwsze wydania. Ceny zaczynają się od kilkuset złotych.

Dlaczego Florian Zieliński zdecydował się na sprzedaż?

Florian, którego znam od lat, postanowił podzielić się z rynkiem swoim kolekcjonerskim dorobkiem. Jego kolekcja rozrosła się tak, że brak odpowiednich warunków przechowywania ograniczał jej rozwój. Wszędzie na świecie prywatne zbiory po pewnym czasie  wychodzą na rynek lub trafiają do muzeów.

Powiedział pan, że w galeriach handlowych powinno być miejsce na sztukę. Dlaczego zatem nie ma tam antykwariatów, a galerie sztuki to absolutna rzadkość?

Tańsze, masowe galerie handlowe nie przyciągną do antykwariatów zamożnych klientów. W tych najlepszych natomiast koszty najmu są tak wysokie, że na pewno przekraczają możliwości branży antykwarycznej, która w Polsce nadal jest bardzo słaba.

Artykwariat istnieje od maja 2009 roku. Ile dokłada pan do firmy?

Tak źle nie jest. Rok 2011 był bardzo dobry. Od wiosny ubiegłego roku rozpoczął się  spadek obrotów. Od grudnia obserwujemy ponowny wzrost.  Dokładanie w naszym przypadku jest rzeczą umowną. Oferowane przez nas obiekty mają nierzadko wartość muzealną, a większość z nich to nasza własność; przedmioty komisowe stanowią mniejszość oferty. Jeśli działalność operacyjna chwilowo nie przynosi zysku, to na pewno nie tracimy na towarze, jeśli tak można nazwać dzieła sztuki.  Czasem wręcz zyskujemy.

Pana firma jako jedyna w kraju specjalizuje się w handlu malarstwem europejskim. Budzi ono zainteresowanie krajowych odbiorców?

Jeszcze Sopocki Dom Aukcyjny ma w ofercie europejskie malarstwo. Odpowiadając na pytanie,  zainteresowanie jest ciągle umiarkowane. Włożyliśmy dużo wysiłku i pomysłowości w promocję tej sztuki. Były wystawy, katalogi. Brak zainteresowania to skutek tego, że po drugiej wojnie krajowy rynek praktycznie był odcięty od zachodniego malarstwa. Ono na naszym rynku nadal jest nowością.

Zachodnie rzemiosło artystyczne sprzed 100 lat lub starsze budzi spore zainteresowanie, może z uwagi na wartość użytkową lub ceny niższe od cen obrazów. Dobrą porcelanę kupić można już od ok. 200 zł, wysokiej klasy obiekty od ok. 1–3 tys. zł. Figury porcelanowe kosztują od 2 do 10 tys. zł. Za srebrne cukiernice trzeba zapłacić średnio od 2,5 do 4 tys. zł. Mamy oczywiście polskie srebra, nie tylko europejskie.

Ceny obrazów zaczynają się od ok. 7 tys. zł, natomiast przeciętnie wynoszą ok. 20–60 tys. zł. Nie oferujemy wielu droższych obrazów, bo takie dzieła są sprzedawane w centrum życia ekonomicznego, na warszawskich aukcjach.

Prowadzenie galerii łączy pan z misją edukacyjną. Dostaję od was informacje o stałych spotkaniach dla dzieci, młodzieży lub np. dla architektów wnętrz. Odbywają się one w lokalu galerii.

Przekonujemy potencjalnych klientów, że sztukę warto mieć, a ceny są przystępne. Współpracujemy także z kilkoma bankami, dla których organizujemy spotkania w ramach art bankingu, w tym o inwestowaniu w sztukę. Oczywiście nie daję konkretnych rad, jaki przedmiot kupić. Mówimy, jak działa rynek sztuki,  jak inwestować, jak uniknąć rynkowych pułapek lub co zrobić, żeby zbyt mocno nie ryzykować. Podstawowy warunek: nawet gdy fachowcy doradzają zakup, nie decydujmy się, jeśli przedmiot nam się nie podoba, jeśli nie będziemy mieli przyjemności z codziennego obcowania z nim.

Niektóre banki liczą tylko na finansowe zyski. A moim zdaniem art banking jest wartością, na której bank niekoniecznie musi zarabiać. Chyba że pożyczy klientowi pieniądze na zakup konkretnego dzieła. Art banking buduje więź klienta z bankiem i stanowi tzw. wartość dodaną. Klient związany z bankiem będzie lokował w nim nadwyżki.

W tej chwili, gdy rozmawiamy w Warszawie, w Poznaniu w galerii trwa „Spotkanie ze Sztuką", poświęcone polskiemu malarzowi Mojżeszowi Kislingowi. Mamy w ofercie grafiki tego artysty.

Na co liczycie, organizując dyskusję o malarzu emigrancie, który wychował się i ukończył studia w Krakowie, ale jego obrazy nawet  w państwowych zbiorach należą do rzadkości?

To jest światowa legenda, „książę" Montparnasse'u.  Kolejne spotkanie poświęcimy prawdopodobnie Henrykowi Haydenowi z Warszawy, który także zrobił międzynarodową karierę. Galeria zajmuje m.in. część  przedwojennej sali restauracyjnej hotelu Bazar. Ta przestrzeń znakomicie nadaje się na większe spotkania. Mieści do 60 osób. Na co dzień eksponowane są tam obrazy.

Czy spośród osób, które przychodzą na takie spotkania, ktoś coś kupił?

Tak, nie od razu obraz, ale np. srebra lub porcelanę.

To co pan robi, to właściwie mecenat artystyczny.

Niektórzy przedsiębiorcy angażują się w działania charytatywne. Z żoną postanowiliśmy, że będziemy zajmować się popularyzacją kultury. Przy okazji robimy  to, co naprawdę lubimy. Cieszy fakt, że muzea chcą współpracować z prywatną galerią, w dodatku dopiero budującą swoją tradycję.

Nakłady na tę działalność czysto edukacyjną odpisuje pan sobie od podatku?

Nie. Nie ma takiej możliwości. Myślę, że to dobrze, bo generalnie mogłoby to być pole do realizacji pomysłów, które nie mają nic wspólnego z dobroczynnością.

Jakie wystawy pokaże w tym roku prowadzona przez pana firma?

W maju w ramach dni kultury Niderlandów, we współpracy z Muzeum Narodowym oraz innymi krajowymi muzeami, zaprezentujemy w galerii holenderską secesję. Pokażemy eksponaty wypożyczone z muzeów oraz kilka własnych obiektów.

Na jakich światowych imprezach antykwarycznych pan bywa?

Bywamy z żoną i z zespołem galerii na targach w Maastricht, na Biennale Antykwarycznym we Florencji, także np. na jarmarku porcelany w Selb w Niemczech. U nas w kraju tylko w największych muzeach są skarby, jakie tam można kupić, np. prace Canaletta, Rembrandta czy słynnych impresjonistów. Pominę ceny, bo dla polskiego kolekcjonera są zupełnie niedostępne.

Kiedy budzi się pan rano, to jaki przedmiot widzi pan najpierw?

Pejzaż paryski: plac Concorde Corteza oraz kilka figur z tzw. Orszaku Weselnego z wytwórni berlińskiej KPM z początku XX wieku. Ich widok budzi dobre emocje.

Jak będzie wyglądała pana galeria za dziesięć lat?

Jeśli sytuacja ekonomiczna na to pozwoli, będzie tak dobra, jak dobre galerie w Berlinie lub Londynie. Dobra, czyli znana, szanowana, ceniona, przynosząca dochody.

—rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

CV

Stanisław Bogacki, z wykształcenia doktor nauk medycznych, okulista. Od 1989 roku przedsiębiorca w branży odzieżowej. Kolekcjoner. Od 2009 roku prowadzi Artykwariat.

Rz: Jak to wyjaśnić, że Artykwariat (www.artykwariat.pl) nawet w kryzysie otwiera nowe salony sprzedaży, najpierw we Wrocławiu, a niedawno kolejny w Poznaniu?

Stanisław Bogacki:

Pozostało 98% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy