Rz: Pana galeria w tym roku po raz jedenasty uczestniczyła w międzynarodowych targach sztuki Art Basel w Bazylei. Udział w nich to nobilitacja dla każdego marszanda na świecie. Co pan zaoferował w tym roku?
Andrzej Starmach:
Zawsze był pewien kanon nazwisk artystów, którymi stale się zajmuję, np. Henryk Stażewski, Ryszard Winiarski, Edward Krasiński. W tym roku po raz pierwszy nie było Stażewskiego, ale był obraz Romana Opałki, a także jego „Notatki z podróży". Były dwie wspaniałe prace Aliny Szapocznikow. Pracę Edwarda Krasińskiego kupił znany kolekcjoner, który należy do Komitetu Honorowego Museum of Modern Art w Nowym Jorku.
Na każdych targach specjalnie pokazywałem artystę zupełnie nieznanego w świecie. Był to rodzaj eksperymentu. Chciałem zobaczyć reakcję na coś, co dla tamtych widzów jest absolutnie anonimowe. W związku z tym odbierane jest jako czysta sztuka, a nie przez pryzmat sławnego nazwiska lub wysokiej ceny. Biorąc pod uwagę odbiór, sukces odnieśli np. Marian Warzecha i Teresa Rudowicz.
W tym roku zaprezentował pan nieznanego na świecie artystę Władysława Hasiora.