Oto cytat, który możecie wykorzystać podczas swojego następnego publicznego wystąpienia: – Robię w branży technologicznej już tak długo, że pamiętam czasy, w których woda była za darmo, a za muzykę trzeba było płacić.
Na ostatniej imprezie Tech Cafe zorganizowanej przez „The Wall Street Journal" w technologicznym centrum brytyjskiej stolicy, prominentni przedstawiciele branży muzycznej – od Nicka Masona, perkusisty legendarnej grupy Pink Floyd, przez szefów francuskiego serwisu streamingowego Deezer, założycieli strony dla fanów muzyki na żywo Songkick.com, po menedżerów wytwórni płytowej Sony Music Entertainment U.K. Ltd – rozmawiali o przyszłości muzycznego biznesu.
Przedwczesne nekrologi
Eksperci od nowych technologii niczego tak nie lubią, jak uśmiercać kolejne branże. Teatr, radio, kino, telewizja, nawet sam Internet, mogły już dawno przeczytać swoje przedwczesne nekrologi. Wytwórnie płytowe jako kolejne mogą odpowiedzieć słynnym cytatem z Marka Twaina, że „pogłoski o mojej śmierci są mocno przesadzone".
W epoce przedinternetowej wytwórnia płytowa rządziła wszystkim; znajdowała nowe zespoły, pracowała nad nimi, wydawała ich albumy i zapewniała niezbędną promocję, a płyty lądowały w radiu i trafiały do rąk fanów. Niektóre, takie jak Motown, tworzyły całe gatunki muzyki. Kłótnie pomiędzy zespołami i wytwórniami to był prawdziwy rock and roll.
Sercem tego biznesu była nagrywana muzyka, a szczególnie płyty długogrające; 33 obroty na minutę, 12-calowy kawałek wyżłobionego winylu (z marką wytwórni pośrodku). Internet wyrwał to serce. Według ostatniego raportu firmy konsultingowej Enders Analysis „brytyjska branża płytowa wciąż się kurczy".