Jaka przyszłość czeka wytwórnie płytowe?

Firmy muszą pogodzić się z tym, że nie ma już jednego rodzaju odbiorcy, a rynek będzie coraz bardziej podzielony.

Publikacja: 04.10.2013 04:52

Wytwórnia EMI nie przetrwała nawet z takimi gwiazdami jak The Beatles czy Pink Floyd

Wytwórnia EMI nie przetrwała nawet z takimi gwiazdami jak The Beatles czy Pink Floyd

Foto: AP

Oto cytat, który możecie wykorzystać podczas swojego następnego publicznego wystąpienia: – Robię w branży technologicznej już tak długo, że pamiętam czasy, w których woda była za darmo, a za muzykę trzeba było płacić.

Na ostatniej imprezie Tech Cafe zorganizowanej przez „The Wall Street Journal" w technologicznym centrum brytyjskiej stolicy, prominentni przedstawiciele branży muzycznej – od Nicka Masona, perkusisty legendarnej grupy Pink Floyd, przez szefów francuskiego serwisu streamingowego Deezer, założycieli strony dla fanów muzyki na żywo Songkick.com, po menedżerów wytwórni płytowej Sony Music Entertainment U.K. Ltd – rozmawiali o przyszłości muzycznego biznesu.

Przedwczesne nekrologi

Eksperci od nowych technologii niczego tak nie lubią, jak uśmiercać kolejne branże. Teatr, radio, kino, telewizja, nawet sam Internet, mogły już dawno przeczytać swoje przedwczesne nekrologi. Wytwórnie płytowe jako kolejne mogą odpowiedzieć słynnym cytatem z Marka Twaina, że „pogłoski o mojej śmierci są mocno przesadzone".

W epoce przedinternetowej wytwórnia płytowa rządziła wszystkim; znajdowała nowe zespoły, pracowała nad nimi, wydawała ich albumy i zapewniała niezbędną promocję, a płyty lądowały w radiu i trafiały do rąk fanów. Niektóre, takie jak Motown, tworzyły całe gatunki muzyki. Kłótnie pomiędzy zespołami i wytwórniami to był prawdziwy rock and roll.

Sercem tego biznesu była nagrywana muzyka, a szczególnie płyty długogrające; 33 obroty na minutę, 12-calowy kawałek wyżłobionego winylu (z marką wytwórni pośrodku). Internet wyrwał to serce. Według ostatniego raportu firmy konsultingowej Enders Analysis „brytyjska branża płytowa wciąż się kurczy".

Wycieknie z niej ponad miliard funtów w okresie pomiędzy rokiem 2005 – kiedy tamtejszy rynek płytowy (z wyłączeniem urządzeń mobilnych i wideo) był wart 1,86 miliarda funtów (3,01 miliarda dolarów) – a 2016, kiedy skurczy się do zaledwie 812 milionów funtów.

Jak grać, to na żywo

Branża zwija się w sposób gwałtowny. Jeszcze w 1999 roku istniało sześć globalnych wytwórni płytowych; dziś pozostały jedynie trzy. EMI, nawet z takimi artystami jak The Beatles, Frank Sinatra i Pink Floyd, nie była w stanie przetrwać; upadek tej wytwórni w ubiegłym roku był żałosnym spektaklem prawnym.

O ile jednak przychody z muzyki nagrywanej w studiu się kurczą, to te z granej na żywo mają się świetnie.

– Dwadzieścia lat temu było nie do pomyślenia, żeby zapłacić więcej za bilet na koncert niż za płytę kompaktową – mówił Nick Mason z Pink Floyd. – Dziś muzyka na żywo zdaje się coraz bardziej wartościowa.

Według Iana Hogartha, prezesa Songkick, „przeciętny artysta 70 procent swoich przychodów czerpie z tras koncertowych". Francuska grupa analityczna Institut de l'Audiovisuel et des Télécommunications en Europe przewiduje, że globalne przychody z muzyki na żywo wzrosną z 24,8 miliarda dolarów w ubiegłym roku do 29,4 miliarda w 2016.

Fred Bolza, wiceprezes ds. strategii i innowacji w Sony Music, zdaje sobie sprawę z tego problemu. – Koncentrowanie się na nagrywaniu płyt w biznesie muzycznym wynika po części z faktu, że większość ludzi, którzy dziś mają w tej branży władzę, wychowało się na tym. Tymczasem dla większości dzieciaków to nic nie znaczy.

Zamiast koncentrować się na kontroli dystrybucji konkretnej technologii (winylu, CD, streamingu) dla jednego rodzaju publiczności, jego zdaniem wytwórnie muszą pogodzić się z tym, że dziś nie ma już jednego rodzaju odbiorcy, a wysoce podzielony rynek podlega dalszej segmentacji. – Twoje zadanie polega w dużej mierze na zrozumieniu, czego w przyszłości będzie wymagała widownia.

Mieć łączność z fanami

Weźmy chociażby poszukiwanie talentów. Kanadyjski idol nastolatek Justin Bieber to złote dziecko epoki YouTube, który jednak szybko został przechwycony przez spółkę zależną Universal Music Group. Ale już Alex Day, który w grudniu 2011 roku był czwartym najpopularniejszym artystą w Wielkiej Brytanii, miał w tym czasie 856 877 abonentów na swoim kanale na YouTube i ponad 100 milionów odsłon. Zrobił to wszystko, nie podpisując umowy z żadną wytwórnią płytową.

Jeżeli przyszłością branży muzycznej są koncerty na żywo, czy wytwórnia płytowa jest najlepszym możliwym organizatorem tournée? Perkusista Pink Floyd jest sceptyczny: – Nie sądzę, żeby wytwórnie muzyczne specjalnie się na tym znały – mówi Mason. – Są ludzie, którzy mają w tej kwestii dużo większe doświadczenie.

Dzisiejsze zespoły chcą znaleźć kogoś, kto umożliwi im bycie współczesnym artystą, ale ilu jest na to gotowych?

– To, co wiem na pewno, to że większość artystów chce tworzyć muzykę i mieć łączność z fanami; nie piszą się na to, by być prezesami swoich biznesów – mówi Bolza.

—Ben Rooney

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy