Związek Radziecki można było uratować. Powstałe na jego gruzach państwa ogłosiłyby niepodległość i nawet zostałyby członkami ONZ. Zachowałaby się natomiast wspólna waluta i gospodarka, a postradzieckie stolice miałyby wydelegować do centrum w Moskwie część uprawnień. Z Kremla dowodzono by wspólną armią, flotą i bronią nuklearną. Tak przedstawia swoją niespełnioną wizję ratowania ZSRR w 30. rocznicę jego upadku (przypadała 26 grudnia) Michaił Gorbaczow w rozmowie z agencją TASS.
W ostatnich dniach udzielił kilku wywiadów rosyjskim rządowym mediom, w których nie tylko żałował rozwiązania Związku Radzieckiego, ale i stanął po stronie Kremla w obecnej konfrontacji Rosji z Zachodem.
„Byłoby lepiej"
Gorbaczow przekonuje, że większość krajów radzieckich poparłaby jego propozycję utworzenia konfederacyjnego Związku Suwerennych Państw (ZSP), gdyby nie pucz zwolenników zachowania ZSRR w dotychczasowym kształcie w sierpniu 1991 roku i gdyby nie zawarte 8 grudnia tegoż roku porozumienia białowieskie powołujące Wspólnotę Niepodległych Państw (WNP). – Jestem przekonany, że byłoby znacznie lepiej (gdyby udało się utworzyć ZSP – red.) niż to, co się stało po upadku Związku – stwierdził.
To, o czym mówi, na mniejszą skalę udało się zrealizować za sprawą utworzonego jeszcze w 1999 roku Państwa Związkowego Białorusi i Rosji. Na razie jest wspólna armia (połączone centra dowodzenia) i zgromadzenie parlamentarne, ale docelowo ma się pojawić jedna waluta i wspólne organy władzy. O kolejnych etapach integracji Aleksander Łukaszenko i Władimir Putin porozmawiają 29 grudnia, podobno razem zagrają w hokeja.
Zarówno w Mińsku, jak i w Moskwie wielokrotnie powtarzano, że drzwi do tego „sojuszu" są otwarte również dla innych postradzieckich krajów. W przeszłości taką gotowość deklarowały prorosyjskie siły w Mołdawii i Kirgizji. Nieco ostrożniej i powolniej „integracja" postradzieckich krajów z Rosją odbywa się w ramach powołanej w 2014 roku Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (Armenia, Kazachstan, Kirgizja, Białoruś, Rosja).