Mińsk wiązał duże nadzieje z czwartkowym szczytem Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (Armenia, Białoruś, Kazachstan, Rosja, Kirgizja) oraz piątkowym, jubileuszowym 30. szczytem WNP (Azerbejdżan, Armenia, Białoruś, Kazachstan, Kirgizja, Mołdawia, Rosja, Tadżykistan, Uzbekistan, Turkmenistan). We wrześniu podczas manewrów „Zapad 2021" Aleksander Łukaszenko nawet zapowiedział, że do Mińska przyleci Władimir Putin i pozostali przywódcy Wspólnoty. Potwierdzał to wtedy również Kreml. Byłaby to pierwsza wizyta Putina na Białorusi od 2019 roku. – Łukaszenko wykorzystałby to i pokazał, że jego stolica nie jest ignorowana i że ma sojuszników – mówi „Rzeczpospolitej" Paweł Usow, znany białoruski politolog.

Plany te jednak legły w gruzach, kilka dni przez szczytem Kreml zapowiedział, że prezydent Putin weźmie udział w imprezach, ale zdalnie. Wszystko przez pogarszającą się sytuację epidemiczną w Rosji. Pozostali przywódcy WNP również łączyli się z Mińskiem poprzez internet. Większość uczestników imprezy mówiła przede wszystkim o pandemii, gospodarce, wolnym handlu, ułatwieniach celnych.

Czytaj więcej

Kto płaci najtaniej za rosyjski gaz? Niespodzianka

Władimir Putin mówił o potrzebie poszerzenia nauki języka rosyjskiego w krajach WNP, a także o integracji politycznej, gospodarczej i kulturalnej. Łukaszenko poszedł dalej i namawiał pozostałe państwa WNP do integrowania się na wzór „integracji Białorusi i Rosji w ramach Państwa Związkowego". – To nie jest do przyjęcia, zwłaszcza dla państw bogatych w złoża ropy i gazu. Są autorytarni, ale niezależność dla nich ma znaczenie i mają też dobre relacje z Zachodem, tak jak np. Kazachstan. Po niedawnych porozumieniach z Rosją dotyczących głębszej integracji Łukaszenko został politycznym bankrutem i próbuje innym udowodnić, że tak nie jest – mówi Usow.

28 programów integracyjnych (rozpoczną wchłonięcie białoruskiej gospodarki przez Rosję) ma zostać uroczyście podpisanych 4 listopada. – Łukaszenko liczył, że przed tym osobiście spotka się z Putinem i dostanie jeszcze kilka miliardów dolarów wsparcia. Chce, by Rosja zrekompensowała straty, jakie poniosła białoruska gospodarka z powodu zachodnich sankcji wprowadzonych po sfałszowaniu wyborów, stłumieniu protestów i uziemieniu pasażerskiego samolotu. Ale w Rosji szaleje pandemia – mówi „Rzeczpospolitej" Andriej Suzdalcew, rosyjski ekonomista. – Moskwa woli zaczekać, aż Łukaszenko zacznie spełniać obietnice i realizować porozumienia integracyjne – dodaje.