Nawet jeśli opinie nie przekraczają granic dozwolonej krytyki, sama groźba skierowania sprawy do sądu często powoduje usunięcie nieprzychylnego komentarza lub wpisu na blogu.
Zdarzają się nawet sytuacje, że firma najpierw wysyła produkty blogerowi, a następnie grozi pozwem za naruszenie dóbr osobistych, jeżeli ocenił je krytycznie. Tak w 2014 r. zostały potraktowane dwie blogerki modowe, choć firma stanowczo zaprzeczała, aby groziła komuś sądem.
Zdaniem Moniki Czaplickiej, prowadzącej bloga o kryzysach w mediach społecznościowych, takie rzeczy dzieją się raz na kilka miesięcy i to kwestia czasu, kiedy będzie kolejna.
– Są sytuacje, kiedy tego typu reakcja jest jak najbardziej odpowiednia – dodaje Czaplicka. – Zawsze zachęcam jednak, żeby najpierw wyczerpać inne możliwości, np. próbę negocjacji czy mediacji, ponieważ sądowne rozwiązania są kosztowne, długie i rzadko pomagają firmie. Prawie zawsze da się konflikt rozwiązać w inny sposób. Grożenie sprawą sądową jest raczej nie na miejscu – chodzi o egzekwowanie swoich praw, a nie nastraszanie krnąbrnych osób – tłumaczy Czaplicka.
Zdaniem Olgierda Rudaka z Lege Artis firmy nie powinny skupiać się na wyszukiwaniu niepochlebnych opinii w internecie i wynajmować prawników w celu przekonania ich autorów do usunięcia rzekomo bezprawnych komentarzy.