Tak orzekły sądy w sprawie z powództwa Tomasza S., którego prasa uczyniła negatywnym bohaterem afery pedofilskiej w rodzinnych domach dziecka, a linki do artykułu na ten temat zostały potem udostępnione w serwisie społecznościowym.
Afera prasowa i rodzinna
Tomasz S. (dane wszystkich osób zmienione) był dyrektorem domu dziecka podległego Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Rodzinie. Do Ośrodka wpłynęły anonimy, z których wynikało, że wychowawcy w domu dziecka dopuszczają się wobec wychowanków czynów pedofilskich. W placówce przeprowadzono kontrole, które nie potwierdziły takich zarzutów. O wysyłanie szkalujących go informacji Tomasz S. podejrzewał swoją ówczesną żonę, z którą był w konflikcie. Joanna S. kontaktowała się bowiem z pracownikami placówki, którym oświadczała, że zrobi wszystko, aby zniszczyć Tomasza S. i doprowadzić do tego, żeby stracił pracę. Tomasz S. osobiście informował pracowników o zamiarach swojej żony i o konflikcie z nią. Niedługo potem sąd rozwiązał ich małżeństwo przez rozwód bez orzekania o winie.
W tym czasie w jednej z gazet i na jej stronie internetowej ukazał się artykuł pt. „Afera w (...)! Pedofile rządzili domami dziecka". Tekst zawierał m.in. następujący fragment: „Wielki skandal w (...). W mieście aż huczy od doniesień o pedofilii w rodzinnych domach dziecka. Opiekunowie mieli macać wychowanki po pupach, pić z dziewczętami alkohol i imprezować. Co gorsza jeden z dyrektorów miał obnażać się przed nastolatkami. Ci sami mężczyźni nadal pracują z dziećmi. Jak ustalił (...) afera pedofilska wyszła na jaw, gdy zbulwersowana osoba, najprawdopodobniej blisko związana z placówkami podległymi pod Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, opisała w nich, jak opiekunowie, którzy mieli pomagać skrzywdzonym przez los dzieciom, bezczelnie je wykorzystywali. Na świeczniku znalazł się między innymi T. S. (lat 37). Był dyrektorem (...) I. R.o w (...). W jego placówce miało dochodzić do wielu nieprawidłowości. T. S. był podobno bardzo blisko z niektórymi ze swoich nastoletnich podopiecznych. Miał częstować dziewczyny alkoholem, imprezować z nimi i obmacywać. Nasi reporterzy zdobyli zdjęcia, które miał robić i zbierać dyrektor. Fotografie mówią same za siebie. Tak nie pozuje z wychowankami opiekun! Wiele z nich przytula i robi im zdjęcia w kontrowersyjnych pozach. T. S. z braku dowodów nie został ukarany w sadzie, ale w tajemniczych okolicznościach stracił jednak pracę. Niestety jak ustaliliśmy, wciąż opiekuje się nieletnimi. Prowadzi fundację i jest dyrektorem dwóch domów opieki dla dzieci".
Dzień po tej publikacji jej fragment zamieściła na portalu internetowym Sandra C. Tego samego dnia na swoim koncie na Facebooku Katarzyna J. udostępniła link do artykułu oraz zamieściła wpis o treści: „W końcu dobiorą się do d... tego pedofila". Obok widniało jedno ze zdjęć ilustrujących materiał prasowy przedstawiające zamazaną postać Tomasza S. Fragment artykułu zamieścił także na swoim profilu Czesław J.
Tomasz S. dowiedział się o tym od znajomych. Katarzyna J. jest siostrą jego byłej żony, Czesław J. to mąż szwagierki, a Sandra C. jest z kolei szwagierką Czesława J. Wszelkie kontakty z Tomaszem S. zerwali, gdy popadł on w konflikt ze swoją małżonką.