Sprawa o maseczki: Śledztwo prokuratury się rozszerza

Warszawska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie wyłudzenia na szkodę nie tylko Ministerstwa Zdrowia, ale także KGHM i WOŚP – ustaliła „Rzeczpospolita".

Aktualizacja: 25.05.2020 08:33 Publikacja: 24.05.2020 18:50

Chińskie maseczki sprowadzone do Polski nie spełniają norm FFP1, 2 i 3

Chińskie maseczki sprowadzone do Polski nie spełniają norm FFP1, 2 i 3

Foto: EAST NEWS

Nie tylko 120 tys. masek nabytych przez Ministerstwo Zdrowia od instruktora narciarskiego stało się przedmiotem zainteresowania prokuratury. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", śledczy z Warszawy rozszerzyli postępowanie również pod kątem podejrzenia oszustwa wielkich rozmiarów przy sprzedaży środków ochrony dla Polskiej Miedzi i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Okazało się bowiem, że żadne z setek tysięcy zakupionych masek nie chronią przed koronawirusem, a dla lekarzy są bezużyteczne. – Punktem stycznym przestępstwa były właśnie certyfikaty, które przedstawiali sprzedający – mówi nam nasze źródło.

Kto tworzył fałszywki?

Informację o kilku wątkach śledztwa potwierdziła „Rzeczpospolitej" Prokuratura Krajowa w suchej odpowiedzi. „Postępowanie z zawiadomienia Ministerstwa Zdrowia jest prowadzone w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Okoliczności zdarzeń na szkodę WOŚP i KGHM są również badane przez prokuraturę".

Kto złożył doniesienia i jak brzmi uzasadnienie? Na to pytanie nie uzyskaliśmy już odpowiedzi. Lidia Marcinkowska-Bartkowiak, rzeczniczka KGHM, zapewniła „Rzeczpospolitą", że to nie koncern złożył zawiadomienie. „Zwróciliśmy się do dostawcy z żądaniem wyjaśnień i prawidłowej realizacji transakcji dla partii wskazanej przez CIOP, nie widzimy, póki co, znamion oszustwa" – napisała Marcinkowska-Bartkowiak.

Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że prokuratura bada, kto tworzył fałszywki, które chińscy producenci masek przedstawiali kupującym (identyczne wyłudzenia na fałszywe certyfikaty sprzętu dotknęły hiszpańskiego rządu). – Te wszystkie wątki są badane w jednym śledztwie dlatego, że mają jeden wspólny mianownik – chodzi o domniemanie w zakresie oszustwa oraz podrobienia certyfikatów – mówi rozmówca z wymiaru sprawiedliwości.

Warszawska prokuratura w sprawie oszustwa na maskach wszczęła intensywne śledztwo. Już w ubiegłym tygodniu zleciła czynności zabezpieczenia dokumentów przez policję u trójki podmiotów, które były kontrahentami resortu zdrowia. Według radia RMF w związku z zakupem przez Ministerstwo Zdrowia stołeczni policjanci na polecenie prokuratury dokonali przeszukań w siedmiu miejscach, m.in. w Zakopanem.

„Rzeczpospolita" ustaliła, że zabezpieczono pokaźne ilości dokumentów związanych z transakcją zakupu maseczek – teraz zostaną poddane analizie.

– Sprawa musi być wyjaśniona „do spodu", są już pierwsze osoby wzywane na przesłuchania – słyszymy od osoby z wymiaru sprawiedliwości.

Słono przepłacone

Resort zdrowia wydał na bezużyteczne maski ponad 5 mln zł, kupując je za wysoką cenę – 45 zł za sztukę (co ciekawe, mógł kupić 3 mln masek za 69 eurocentów za sztukę). Cena poszybowała w górę, bo zanim zakup dotarł do resortu, przeszedł przez łańcuch firm.

W złożonej ofercie kontrahenci przedstawili fałszywy, jak się okazało już po finalizacji umowy, certyfikat ICR Polska wystawiony dla chińskiego producenta masek (firma Dongguan Mars). Kiedy resort zweryfikował to, tłumaczono się „omyłką". Kontrahenci dołączyli jednak po sprzedaży nowe certyfikaty badań wykonanych w Chinach. Resort odmówił ich przyjęcia, bo miał już negatywne wyniki z polskiego instytutu.

Zakupy chińskich masek przez pośredników dokonała także WOŚP (sprzedającą firmą była Paramedica Polska zajmująca się od lat sprzedażą sprzętu ochronnego) i KGHM (jak podała „Gazeta Wyborcza" od Quantron SA – to spółka zajmująca się sprzętem, m.in. antydronowym). Wszystkie miały rzekomo potrzebne atesty i certyfikaty na UE.

Kiedy okazało się, że cały świat boryka się z oszustwami przy zakupie chińskich masek na fałszywe certyfikaty, sprzęt kupowany dla polskich lekarzy na prośbę polskiego rządu został przebadany w Centralnym Instytucie Ochrony Pracy. Wszystkie maski okazały się bezwartościowe – nie spełniają norm FFP1, 2 i 3 i nie mogą być wykorzystywane w szpitalach. Oficjalnie potwierdziła to Fundacja Jerzego Owsiaka i Polska Miedź.

„Producent masek dostarczył, wraz z produktami, raport z badania wykonany przez instytut badawczy, który wskazywał na spełnianie oczekiwanych norm. Otrzymaliśmy także deklarację producenta na zgodność z normami" – poinformował miedziowy potentat. Jak pisała „GW", KGHM otrzymał certyfikaty m.in. włoskiej firmy, które miały być sfałszowane.

Nie udało nam się uzyskać w niedzielę komentarza Jerzego Owsiaka. Kupujący domagają się dostarczenia sprzętu, jaki kupili na papierze.

Diagnostyka i terapie
Rak prostaty. Komu jeszcze grozi seryjny zabójca?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Diagnostyka i terapie
Cyfrowe narzędzia w patomorfologii przyspieszają diagnozowanie raka
Diagnostyka i terapie
Depresja lekooporna. Problem dotyczy 30 proc. pacjentów
Diagnostyka i terapie
„Nie za wszystkie leki warto płacić z pieniędzy publicznych”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Diagnostyka i terapie
Blisko kompromisu w sprawie reformy polskiej psychiatrii