Nic dziwnego, że coraz częściej pojawiają się pytania, po co w ogóle urzędy prowadzą takie rejestry i komu mają one tak naprawdę służyć: obywatelom czy urzędnikom?
To że psy, od razu powiedzmy, nie tylko groźnych ras, mogą stanowić zagrożenie dla ludzi, potwierdzają co rusz docierające do nas informacje. Oto przykład z 11 stycznia: w jednym z domów jednorodzinnych w Szczecinie pitbull zaatakował i pogryzł półtorarocznego chłopca.
Utajnione rejestry
Choć mamy rozbudowane procedury i rejestry, przeciętny obywatel nie ma zagwarantowanego dostępu do nich. Pojawia się bariera ochrony danych osobowych.
Na problem zwrócił uwagę portal dobraulica.pl, skupiający się na gromadzeniu i udostępnianiu praktycznych informacji dla mieszkańców Warszawy i okolic (oczywiście kwestia ta dotyczy także innych miast).
Tworzący portal postanowili ustalić, gdzie w stolicy trzymane są psy niebezpiecznych ras, m.in. po to, by osoby kupujące mieszkanie w danej okolicy mogły zdecydować, czy chcą mieszkać na jednej klatce schodowej z pitbullem.