Gospodarka strefy euro rozwija się równie niemrawo jak w II kwartale, Niemcy zaś prawdopodobnie osunęły się już w recesję – sugerują sierpniowe odczyty PMI, wskaźników koniunktury bazujących na ankiecie wśród menedżerów logistyki przedsiębiorstw. W wyraźnym kontraście z nimi pozostają najnowsze dane z polskiej gospodarki.

Czytaj także: Polska gospodarka jest najsłabsza od ponad dwóch lat
Sprzedaż detaliczna w ujęciu realnym (czyli po korekcie o wpływ zmian cen) zwiększyła się w lipcu o 5,7 proc. rok do roku, po zwyżce o 3,7 proc. w czerwcu, gdy zakupom nie sprzyjała duża liczba dni niehandlowych. To wynik nieco słabszy, niż oczekiwali przeciętnie ekonomiści, ale trudno uznać go za rozczarowujący. – Struktura sprzedaży detalicznej potwierdza, że gospodarstwa domowe nie zmniejszają swojej skłonności do konsumpcji. Sprzyja temu zarówno sytuacja na krajowym rynku pracy, tzn. solidnie rosnący realny fundusz płac oraz rekordowo niskie bezrobocie, jak i wypłaty świadczeń społecznych – napisał w komentarzu do czwartkowych danych Andrzej Kamiński, ekonomista z Banku Millennium. Odniósł się do dynamicznego wzrostu sprzedaży dóbr trwałego użytku. W przypadku mebli, sprzętu RTV i AGD wyniósł on aż 15,9 proc. rok do roku, a w przypadku samochodów 7,3 proc. rok do roku.
Na pierwszy rzut oka z taką interpretacją wyników sprzedaży detalicznej kłócą się ostatnie odczyty wskaźnika ufności konsumenckiej (BWUK). W sierpniu, jak podał w czwartek GUS, zmalał on drugi raz z rzędu, do 8,2 pkt z 9 pkt w lipcu i rekordowych 9,6 pkt w czerwcu. Jednocześnie jednak składowa tego wskaźnika wyrażająca skłonność konsumentów do dokonywania ważnych zakupów wspięła się na najwyższy poziom w historii. Cały BWUK też zresztą pozostaje na poziomie wyraźnie przewyższającym długoterminową średnią.