Ograniczenie czasu pracy oraz wynagrodzenia pracowników to jeden z pomysłów, które Ministerstwo Gospodarki pod kierownictwem wicepremiera Waldemara Pawlaka zapisało w upublicznionym w weekend planie antykryzysowym.
– Musimy się porozumieć w tym tygodniu. Jeśli się to nie uda, kolejne firmy zaczną zgłaszać konieczność zwolnień grupowych – uważa Jacek Męcina, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan i szef zespołu Komisji Trójstronnej zajmującego się prawem pracy. Dzisiaj zespół ma wypracować zmiany w prawie, które pomogą firmom przetrwać spowolnienie gospodarcze. We wtorek o działaniach antykryzysowych ma debatować rząd.
– Dla firm ważne jest, by miały możliwość rozliczania czasu pracy w ciągu roku. Pracownicy przez kilka miesięcy, gdy są mniejsze zamówienia, pracowaliby mniej, a przez kolejne więcej – tłumaczy Męcina. – To powinno powstrzymać firmy przed bardziej drastycznymi działaniami. W końcu grudnia było wiadomo, że w ramach zwolnień grupowych pracę straci ponad 57 tysięcy pracowników, a co miesiąc liczba ta rośnie.
Są branże – na przykład motoryzacyjna – w których potrzebne będą dodatkowe działania. I organizacje przedsiębiorców, i wicepremier Pawlak zastanawiają się nad możliwością okresowego zmniejszania czasu pracy i wynagrodzenia.
– Tak już się dzieje – mówi Janusz Śniadek, szef KK NSZZ „Solidarność“. Przypomina, że w Hucie Stalowa Wola pracodawca porozumiał się ze związkami i pracownicy zgadzają się na czasowe zmniejszanie wynagrodzeń. Śniadek jest jednak oburzony pomysłem, by zgodę na zmniejszanie czasu pracy i wynagrodzeń mógł wydawać urząd pracy. – Zadaniem rządu jest ochrona miejsc pracy – podkreśla.