W pierwszym kwartale tego roku zbankrutowało 126 firm, w drugim – 180, w trzecim – 188 – wynika z danych Coface Poland.
– Okazało się, że nasz tzw. kryzys jest płytki i „eliminuje” firmy, które nie działały na warunkach rynkowych – mówi Wojciech Warski, ekspert BCC. – To, że kryzys przyszedł do nas z opóźnieniem, pozwoliło wielu firmom przygotować się do zmiany koniunktury – dodaje.
Od początku 2009 r. przybywa upadających firm, ale tempo, w jakim bankrutują, od czerwca wyhamowało i utrzymuje się na podobnym poziomie. Bardzo dynamiczny wzrost tego zjawiska obserwowany w pierwszym półroczu spowodowany był kilkoma przyczynami: zakończeniem procesów upadłościowych firm, które podupadły na początku kryzysu, jeszcze pod koniec 2008 r., bankructwem firm, które straciły na opcjach walutowych, oraz zdecydowanie gorszą koniunkturą w pierwszych dwóch kwartałach, która zadecydowała o zakończeniu działalności wielu przedsiębiorstw osłabionych brakiem zamówień i utratą płynności.
Najwięcej bankructw było w branży przetwórstwa przemysłowego (206), w handlu (137) i budownictwie (54). Najbardziej wzrosła liczba upadłości firm transportowych (o 264 proc,), tych, których działalność związana jest z obsługą rynku nieruchomości (125 proc.), oraz zajmujących się produkcją metali i wyrobów metalowych (o 113 proc.).
Trzykrotnie zwiększyła się liczba upadłości spółek akcyjnych. Potwierdza to m.in. tezę, że kryzys w coraz większym stopniu dotyka duże firmy. Wśród spółek akcyjnych znalazło się wiele takich, których kłopoty są zarówno następstwem niekorzystnych umów na opcje walutowe, jak i związane są ze spadkiem zamówień i utratą rentowności, restrukturyzacją i zmianami właścicielskimi czy złym zarządzaniem.