Spadek sprzedaży wyniósł w grudniu 0,3 proc. w stosunku do listopada, podczas gdy analitycy oczekiwali jej zwyżki o 0,5 proc. Jednocześnie jednak statystycy podali zaktualizowane dane za listopad, które okazały się lepsze od pierwotnych - sprzedaż wzrosła wtedy nie o 1,3 proc., ale o 1,8 proc.
Widać więc, że popyt konsumpcyjny odradza się w USA nierównomiernie, co podważa oczekiwania na szybką poprawę koniunktury gospodarczej za Atlantykiem. Słabsze od oczekiwań ekonomistów okazały się również dane o liczbie nowych bezrobotnych. Wzrosła ona w zeszłym tygodniu o 11 tys. osób, do poziomu 444 tysięcy.
Na takie dane zniżkami zareagowały giełdy europejskie. Wcześniej rosły o kilka dziesiątych procent - po publikacji amerykańskich danych zaś część z nich jest nawet na niewielkim minusie.
W całym minionym roku sprzedaż detaliczna w USA zmniejszyła się aż o 6,2 proc., rekordowo mocno, biorąc pod uwagę okres od 1993 r., odkąd są zbierane porównywalne dane. Jedyny wcześniejszy spadek wydarzył się w 2008 r. - wyniósł on 0,5 proc.
Niechęć do zakupów była jedną z przyczyn recesji, która trapiła amerykańską gospodarkę do połowy ubiegłego roku. Według oczekiwań ekonomistów, teraz z kolei zwiększona konsumpcja miała pozwolić gospodarce wrócić na ścieżkę szybkiego wzrostu.