– Perspektywy tegorocznego przyspieszenia tempa wzrostu polskiej gospodarki stają pod coraz większym znakiem zapytania – uważa prof. SGH Maria Drozdowicz-Bieć. Już w badaniu analizującym wskaźnik wyprzedzający koniunktury w gospodarce zauważa, że wszystkie prognozy (także jej) nie mogły uwzględnić ani tak wysokiego wzrostu cen surowców na świecie i żywności w Polsce, ani nadzwyczajnych zdarzeń światowych, takich jak katastrofa w Japonii czy zawirowania polityczne w krajach arabskich, które zwiększają niepewność na rynkach finansowych i paliwowych.
Prof. Drozdowicz-Bieć przypomina, że rodzime firmy borykają się z rosnącymi kosztami produkcji. A w dodatku od dwóch miesięcy nie rosną nowe zamówienia. – O ile przed miesiącem spadek ich napływu przede wszystkim dotyczył eksportu, o tyle teraz również zamówień krajowych. Znowu rosną zapasy wyrobów gotowych – dodaje Maria Drozdowicz- Bieć.
Inni ekonomiści przyznają, że lista niebezpieczeństw zagrażających wzrostowi gospodarczemu jest dłuższa. Produkcja przemysłowa (bez zmian sezonowych) wróciła do jesiennego trendu i jest raczej na stabilnym niż wznoszącym się poziomie. Także zaskakująco dobra wartość spożycia indywidualnego w lutym może wynikać z tego, że część konsumentów zmieniła miejsce robienia zakupów. – GUS nie sprawdza, co dzieje się ze sprzedażą np. na bazarach. Jeśli więc konsumenci przestali kupować w tych miejscach, a chętniej wybierają supermarkety, to GUS pokazuje tylko wzrost sprzedaży w dyskontach. Z tego może wynikać duża dynamika sprzedaży przy coraz gorszych nastrojach i obawie przed bezrobociem – zastanawia się Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK.
Ale, jak tłumaczy Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP, jeśli w tym roku uda się nam utrzymać wzrost gospodarczy na poziomie zeszłego, to będzie oznaczało, że gospodarka jest stabilna i odporna na zawirowania. Ekonomista nie prognozował na ten rok wyraźnego przyspieszenia PKB, raczej stabilizację na poziomie 3,8 proc.
Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, po raz pierwszy od kilku lat jest pesymistą. – W ostatnich dwóch latach spadły inwestycje firm prywatnych. To ma wpływ nie tylko na ich wkład we wzrost PKB, ale i na pozycję na rynku – mówi. Jego zdaniem PKB w tym roku nie zyska dynamiki z 2010 r., szacuje ją na ok. 3,7 proc.