W kwietniu indeks cen konsumpcyjnych utrzymał się na poziomie sprzed roku, wcześniej zaś przez cztery miesiące malał. Blisko 2 proc., czyli celu Europejskiego Banku Centralnego, inflacja była po raz ostatni na początku 2013 r.
Wtorkowe dane Eurostatu okazały się nieco lepsze od mediany szacunków ekonomistów, która wskazywała na wzrost cen o 0,2 proc. rok do roku. Nie było to jednak dużym zaskoczeniem, bo już w poniedziałek niemiecki urząd statystyczny podał, że roczna inflacja w największej gospodarce unii walutowej przyspieszyła w maju bardziej, niż oczekiwali ekonomiści, do 0,7 proc. z 0,3 proc. w kwietniu.
Zarówno poniedziałkowe dane z Niemiec, jak i wtorkowe z całego eurolandu, to dopiero wstępne szacunki, które mogą się jeszcze zmienić. Ekonomiści są więc ostrożni w wyciąganiu z nich wniosków.
- Przyspieszenie inflacji częściowo odzwierciedla spodziewany wzrost kosztów energii. Ale niespodziewana zwyżka inflacji bazowej, nie obejmującej cen energii i żywności, z kwietniowego minimum na poziomie 0,6 proc. rocznie do 0,9 proc. w maju, może sygnalizować, że pojawia się jakaś fundamentalna presja cenowa – oceniła Jennifer McKeown, ekonomistka z brytyjskiej firmy analitycznej Capital Economics.
Jeśli inflacja będzie nadal przyspieszała, i nie będzie to wyłącznie efekt odbicia cen na globalnych rynkach surowców energetycznych i rolnych, nasilą się zapewne oczekiwania, że Europejski Bank Centralny zmodyfikuje swój program ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE). Został on uruchomiony jesienią ub.r., ale począwszy od marca frankfurcka instytucja znacząco zwiększyła jego skalę, dodając do listy skupowanych w jego ramach aktywów obligacje skarbowe. Zapowiedziała wówczas, że QE będzie kontynuowany „co najmniej do końca września 2016 r. albo do momentu, gdy Rada Prezesów EBC dostrzeże trwałą zmianę w przebiegu ścieżki inflacji”.