„Dzięki NBP Polska jest na dobrej drodze, już od 4 miesięcy ceny prawie się nie zmieniły!” - baner tej treści zawisł na siedzibie banku centralnego w Warszawie.
Problem w tym, że zgodnie z najświeższymi danymi Głównego Urzędu Statystycznego ceny towarów i usług w lipcu były w porównaniu z tym samym miesiącem zeszłego roku, aż o 10,8 proc. wyższe. Co więcej, żywność zdrożała w tym czasie o 15,6 proc., a nośniki energii o 16,7 proc. Wprawdzie w czerwcu inflacja była wyższa niż w lipcu, bo wyniosła 11,5 proc., a jeszcze na początku tego roku zanotowała najwyższe od 26 lat 18,4 proc., ale to nie znaczy, że teraz ceny "prawie się nie zmieniają". Zmieniają i to mocno: licząc rok do roku w tempie dwucyfrowym.
Czytaj więcej
Rynek rośnie wyłącznie dzięki coraz wyższym cenom, jednak ilościowo wciąż kupujemy mniej niż rok wcześniej - wynika z danych NielsenIQ. Najmocniej tracą alkohole oraz produkty sypkie.
Owszem w lipcu, pierwszy raz od lutego 2022 r., ceny spadły licząc w ujęciu miesięcznym - nieznacznie, bo o 0,2 proc. Nie zmienia to faktu, że ciągle jesteśmy bardzo daleko od celu inflacyjnego, do którego NBP i Rada Polityki powinny sprowadzić inflację – 2,5 proc. plus/minus 1 pkt proc. w ujęciu rocznym. Sam NBP przyznaje zresztą, że mało prawdopodobny jest powrót inflacji do pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP nawet… na koniec 2025 r.
Inflację hamuje sezonowość cen
W tej sytuacji nowy baner NBP wywołał ożywioną reakcję ekonomistów na twitterze.