Rosja może wyczerpać swój Fundusz Rezerw już w tym roku – prognozują eksperci Banku Światowego. To ich bazowy scenariusz. Mówi on, że rosyjskiemu rządowi trudno będzie osiągnąć założony na 2016 r. poziom deficytu budżetowego wynoszący 3 proc. PKB. Niskie ceny ropy, sankcje, a także różne nadzwyczajne wydatki sprawią, że władze będą musiały sięgać po pieniądze z Funduszu Rezerw, dysponującego pod koniec marca nieco ponad 50 mld dol. Na jesieni 2014 r. wynosił on jeszcze 90 mld dol. Wyczerpanie Funduszu Rezerw może zmusić rząd albo do głębszych oszczędności fiskalnych, albo do zadłużania się na zagranicznych rynkach lub przyspieszonej prywatyzacji.
Majątek do sprzedania
Rosyjski rząd już szuka alternatyw wobec sięgania po pieniądze z Funduszu Rezerw. Przygotowuje m.in. emisję na międzynarodowym rynku obligacji wartych 3 mld dol. Ma jednak problem ze znalezieniem banków, które zorganizowałyby sprzedaż tych papierów. Co prawda sankcje nie zakazują kupowania rosyjskiego państwowego długu, ale szereg czołowych banków z Europy i USA trzyma się od tej emisji z dala. Do angażowania się zniechęciła ich negatywna opinia amerykańskich i unijnych władz.
– Nikt nie chce robić niczego, co byłoby sprzeczne z duchem sankcji – twierdzi Paul McNamara, zarządzający funduszem w GAM Holding.
Co prawda w czwartek włoski bank Intesa Sanpaolo zadeklarował, że jest gotowy pomóc Rosji przy sprzedaży obligacji, ale ogólna niechęć środowisk finansowych wobec tej emisji wskazuje, na jak duże trudności może się natknąć Rosja, próbując w przyszłości sprzedawać większe ilości swojego długu.
Innym wyjściem pozostaje prywatyzacja. Co prawda w budżecie na 2016 r. przewidywane wpływy ze sprzedaży majątku państwowego zostały określone na 33 mld rubli (485 mln dol.), ale minister finansów Anton Siłuanow wyraził nadzieję, że przyniosą one aż 1 bln rubli (14,7 mld dol.) w latach 2016 i 2017. Rząd myśli m.in. o sprzedaży części swoich udziałów w koncernach naftowych Rosnieft, Basznieft, diamentowym potentacie Alrosa i banku VTB.