Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w listopadzie o 17,5 proc. rok do roku, a nie o 17,4 proc., jak wstępnie szacował GUS. Rewizja nie zmienia faktu, że w minionym miesiącu inflacja wyhamowała. Nie licząc lutego, gdy w życie weszła rozszerzona wersja tarczy antyinflacyjnej, był to pierwszy taki przypadek od połowy 2021 r.
Jednocześnie tzw. inflacja bazowa, nieobejmująca cen energii i żywności, ponownie przyspieszyła i to nawet bardziej, niż oczekiwali ekonomiści. I wcale nie jest jasne, że od marca – wraz z inflacją ogółem – będzie szybko malała.
Zaskakujące dane
Przed wstępnym szacunkiem CPI w listopadzie, który GUS opublikował pod koniec tamtego miesiąca, ankietowani przez nas ekonomiści przeciętnie oceniali, że wskaźnik ten wzrósł o 18 proc. rok do roku, po 17,9 proc. w październiku. Drugi odczyt, choć nieco wyższy od wstępnego, jest wciąż zaskakująco niski. Z takim wyhamowaniem inflacji liczył się zaledwie jeden spośród ponad 20 uczestników naszej ankiety.
Z czwartkowych danych wynika jednak, że inflacja bazowa, która lepiej niż zmiany całego CPI oddaje krajową presję na wzrost cen, podskoczyła najprawdopodobniej do 11,3 lub 11,4 proc. rok do roku, z 11 proc. miesiąc wcześniej (to na razie szacunki ekonomistów, oficjalne dane opublikuje w piątek Narodowy Bank Polski). Tak wysoka nie była jeszcze nigdy w historii pomiarów, sięgającej 1998 r.