Inflacja pustoszy Polskę. Dopadła też narciarzy, wszystko podrożało

Portfele amatorów nart zostaną odchudzone przez droższe skipassy i wyższe stawki za wypożyczenie sprzętu czy lekcje jazdy. Z kolei właścicieli wyciągów czekają znacznie większe niż rok temu wydatki na przygotowanie i utrzymanie stoków.

Publikacja: 15.12.2022 03:00

Mocno rosną koszty utrzymania wyciągów narciarskich. Droga jest zwłaszcza praca armatek śnieżnych, k

Mocno rosną koszty utrzymania wyciągów narciarskich. Droga jest zwłaszcza praca armatek śnieżnych, które nie tylko zużywają duże ilości prądu, ale także wody

Foto: Jarek Fethke - shutterstock

W tym tygodniu rusza w polskich górach sezon narciarski. Ale jeśli ten ubiegłoroczny był bardzo udany, to nadchodzący jest wielką niewiadomą. Pewne jest tylko jedno: amatorom nart inflacja mocno da się we znaki.

Jazda na deskach okaże się w tym roku dużo droższa, bo w narciarzy wzrost cen będzie uderzał z praktycznie każdej strony. Koszty będą wyższe już począwszy od dojazdu z uwagi na droższe paliwo dla podróżujących własnym samochodem (w grudniu ubiegłego roku benzyna i diesel kosztowały ok. 6 zł za litr, teraz według e-prtrol.pl kosztuja odpowiednio 6,53 i 7,69 zł) lub droższe bilety dla wybierających pociąg czy autokar. Portfele odchudzą droższe noclegi i wyżywienie, więcej zapłacimy za karnety narciarskie, wypożyczenie sprzętu czy kursy w szkółkach narciarskich.

Testowanie podwyżek

Ale nie mniejsze powody do zmartwień mają organizatorzy zimowego wypoczynku. Wzrost stawek za energię czy kosztów pracy okazuje się na tyle wysoki, że takie podwyżki cen usług, które miałyby je w pełni rekompensować, byłyby zaporowe dla klientów. Dlatego właściciele wyciągów i stacji narciarskich podnoszą stawki ostrożnie, choć skala takich działań mocno się różni.

W Tatrach ceny poszły w górę od kilkunastu procent do nawet jednej trzeciej w porównaniu z ubiegłym rokiem. Jednodniowy karnet Tatry Super Ski (łączy 95 tras narciarskich o łącznej długości 60 km) w okresie do 24 grudnia, tj. w niskim sezonie, kosztuje teraz 125 zł, trzydniowy – 330 zł, tygodniowy – 680 zł. W sezonie wysokim, od 9 stycznia do 12 marca, za dzień jeżdżenia trzeba zapłacić już 155 zł, za trzy dni – 425 zł, natomiast za tydzień – 870 zł.

Czytaj więcej

Długi deweloperów topią inne branże

Najbardziej podrożały karnety godzinowe. Przykładowo czterogodzinny karnet Tatry Super Ski w najwyższym sezonie, pomiędzy 25 grudnia a 8 stycznia, jest tańszy od jednodniowego zaledwie o 15 zł i kosztuje 150 zł. Także w innych ośrodkach narciarskich widoczny jest trend korzystniejszego wyceniania skipassów na dłuższe terminy, w przypadku których podwyżki raczej utrzymują się na poziomie zbliżonym do inflacji. Przykładowo w Wiśle sześciogodzinny Wiślański Skipass kosztuje 145 zł, natomiast trzydniowy – 370 zł. Z kolei w Szczyrk Mountain Resort, gdzie za jeden dzień jazdy w okresie do świąt zapłacimy 139 zł, to na pojedynczy wjazd trzeba wydać aż 49 zł.

Natomiast w przypadku zniżek dla poszczególnych grup wiekowych tegoroczne stawki mogą się nie różnić od ubiegłorocznych. W ośrodku narciarskim Skolnity w Wiśle cena karnetów dla narciarzy do 16 lat jest nawet niższa niż przed rokiem.

Czytaj więcej

Jak zaoszczędzić na żywności? Po pierwsze, nie marnować

W wypożyczalniach sprzętu narciarskiego poziom podwyżek może się mocno różnić. Tam, gdzie wynajmujący właśnie zainwestowali w nowe narty i buty, stawki mogły wzrosnąć znacząco. Gdy nie było zakupów, wzrost może być nieznaczny, by nie odstraszać klienta. – Dopiero zakończyła się pandemia, przy tym mamy kryzys, więc firmy podchodzą do inwestycji bardzo ostrożnie. Dlatego nie muszą tak mocno podnosić cen wynajmu – mówi właściciel beskidzkiej wypożyczalni.

Drogi sztuczny śnieg

Inaczej w przypadku lekcji jazdy na nartach, gdzie zwiększyły się koszty pracy instruktorów. Przykładowo w Wiśle kursy w tym sezonie będą droższe o jedną piątą: godzina indywidualnej lekcji, która rok temu kosztowała 100 zł, teraz podrożała do 120 zł.

Mocno rosną koszty utrzymania wyciągów narciarskich. Zwłaszcza teraz, na początku sezonu, gdy trzeba przygotować stoki. Droga jest praca armatek śnieżnych, które nie tylko zużywają duże ilości prądu, ale także wody. W rezultacie koszt pokrycia warstwą śniegu jednej trasy może być liczony w dziesiątkach tysięcy złotych. Przy tym naśnieżania trzeba powtarzać w zależności od pogody. A także codziennie (a często dwa razy dziennie) wyrównywać powierzchnię stoku ratrakami.

Utrzymanie stoków będzie tym droższe, im pogoda cieplejsza. A na okres świąt i Nowego Roku, czyli sezonowego szczytu, zapowiadane są dodatnie temperatury. – Bez sztucznego śniegu nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Jedna armatka śnieżna zużywa w godzinę 24 kWh prądu, więc tych megawatów jest dużo, bo potrzeba ich także na zasilanie pomp wody. Do tego dochodzi koszt obsługi pracowników, których pensje podnieśliśmy o 12–15 proc., czy paliwa do busów dowożących gości spod hoteli, a także ratraków – wylicza Janusz Tyszkowski, prezes wiślańskiego Skolnity.

Dla turystów bolesny będzie wzrost kosztów noclegów i gastronomii. Z kolei hotelarze mocno obawiają się o frekwencję. Wcześniejsze rezerwacje na okres ferii były o trzy czwarte niższe niż przed rokiem. Ci, którzy zdecydowali się na wyjazd, skracają planowane pobyty.

Rzeczpospolita

Słowacka konkurencja

Tymczasem na obniżenie kosztów zimowego wypoczynku zdecydowały się władze Słowacji. W ubiegłym tygodniu słowacki parlament uchwalił radykalne cięcie stawki podatku VAT – o połowę. Obniżka z 20 proc. na 10 proc. ma obowiązywać przez trzy miesiące i obejmie podmioty działające w branży turystyki zimowej i w gastronomii. Od początku stycznia 2023 r. do końca marca skorzystają z niej m.in. koleje linowe, wyciągi narciarskie, obiekty sportowe i restauracje.

Początkowo niższy podatek miał objąć tylko obiekty sportowe, co oznaczałoby obniżkę kosztów głównie dla wyciągów narciarskich. Wywołało to protesty, zwłaszcza że przewodniczący słowackiego parlamentu Borys Kollar jest właścicielem stacji narciarskiej w miejscowości Donovaly. Ostatecznie zdecydowano się więc na rozszerzenie ulgi, która – zdaniem przedstawicieli słowackich władz – ma rekompensować głównie wysokie ceny energii. Dlatego niższy VAT dla gastronomii będzie miał zastosowanie tam, gdzie niezbędne jest wnętrze baru czy restauracji.

Raczej nie należy oczekiwać, by niższy VAT w słowackiej turystyce doprowadził tam do obniżek cen w porównaniu z poprzednim sezonem. – Ceny usług prawdopodobnie nie spadną – przyznał jeszcze przed uchwaleniem zmian słowacki minister finansów Igor Matovic. Ale jednocześnie wyraził nadzieję, że nie wzrosną. W każdym razie, jeśli organizatorzy wypoczynku obawiali się spadku frekwencji, taki krok może go powstrzymać.

Może też przysporzyć o ból głowy właścicieli wyciągów w Zakopanem, dla którego stacje narciarskie na Słowacji staną się jeszcze bardziej konkurencyjne. Zwłaszcza że do tej pory oferowały dłuższe i lepiej przygotowane trasy.

W tym tygodniu rusza w polskich górach sezon narciarski. Ale jeśli ten ubiegłoroczny był bardzo udany, to nadchodzący jest wielką niewiadomą. Pewne jest tylko jedno: amatorom nart inflacja mocno da się we znaki.

Jazda na deskach okaże się w tym roku dużo droższa, bo w narciarzy wzrost cen będzie uderzał z praktycznie każdej strony. Koszty będą wyższe już począwszy od dojazdu z uwagi na droższe paliwo dla podróżujących własnym samochodem (w grudniu ubiegłego roku benzyna i diesel kosztowały ok. 6 zł za litr, teraz według e-prtrol.pl kosztuja odpowiednio 6,53 i 7,69 zł) lub droższe bilety dla wybierających pociąg czy autokar. Portfele odchudzą droższe noclegi i wyżywienie, więcej zapłacimy za karnety narciarskie, wypożyczenie sprzętu czy kursy w szkółkach narciarskich.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Donald Trump zdradził, co chce zrobić z imigrantami w USA
Gospodarka
Wojna nakręca korupcję w Rosji. Wiemy, ile wynosi najpopularniejsza łapówka
Gospodarka
Ilu przedsiębiorców popiera przyjęcie euro w Polsce? Są nowe wyniki badań
Gospodarka
Długa lista trudnych zadań przed nowymi ministrami od gospodarki rządu Donalda Tuska
Gospodarka
Agencje ratingowe: wiarygodność kredytowa Polski nie jest zagrożona