Największą zagadką pozostaje ścieżka inflacji. Przeciętnie ekonomiści spodziewają się, że w II i III kwartale wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) – główna miara inflacji w Polsce – będzie rósł w tempie nieco ponad 11 proc. rocznie, a w następnych dwóch kwartałach w tempie niespełna 10 proc. Przeciętne prognozy skrywają jednak bardzo duże rozbieżności w scenariuszach inflacyjnych. Przykładowo, zespół analityków z BNP Paribas ocenia, że w I kwartale 2023 r. CPI będzie rósł średnio w tempie 14 proc. rok do roku, podczas gdy dr Wojciech Zatoń, zwycięzca konkursu z 2021 r., spodziewa się w tym okresie spadku inflacji do niespełna 6 proc. Te różnice wynikają m.in. z odmiennych założeń co do momentu wygaszenia przez rząd tzw. tarczy antyinflacyjnej, która obniża inflację o około 3 pkt proc.
– W naszym scenariuszu bazowym zakładamy, że wdrożone w tym roku obniżki stawek VAT na niektóre towary i akcyzy w ramach tarcz antyinflacyjnych zostaną cofnięte w styczniu 2023 r. Widzimy oczywiście ryzyko, że ich obowiązywanie zostanie przedłużone, zwłaszcza w świetle zawieszenia unijnych reguł fiskalnych na przyszły rok, a także zbliżających się wyborów parlamentarnych, jednak na ten moment brak jest informacji na ten temat – tłumaczy Marcin Kujawski, starszy ekonomista w BNP Paribas. – Gdyby obniżone podatki obowiązywały też w 2023 r., nasza prognoza inflacji zakładałaby wzrost cen w I kwartale o około 11 proc. rok do roku. Zakładamy wzrost z początkiem 2023 r. taryf za gaz i prąd o około 15 proc., co ma związek z drożejącymi surowcami energetycznymi. Sądzimy także, że zimą 2023 r. dynamika cen żywności będzie pozostawać wysoka, a inflacja bazowa dopiero rozpocznie marsz w dół – dodaje Kujawski. Jak podkreśla, ostatecznie na ścieżkę inflacji decydujący wpływ będą miały notowania surowców, które są trudne do przewidzenia.
Stopy blisko sufitu
Co znamienne, prognozy stóp procentowych są znacznie mniej zróżnicowane, choć trzeba zastrzec, że były one formułowane przed środowym posiedzeniem RPP, które zakończyło się zaskakująco dużą podwyżką stóp (o 1 pkt proc., do 4,5 proc.), i czwartkowym wystąpieniem prezesa NBP, który powiedział, że nie była to zapowiedź skrócenia cyklu podwyżek. Przed tymi wydarzeniami ekonomiści przeciętnie zakładali, że stopa referencyjna NBP osiągnie szczyt na poziomie 5,25 proc. w IV kwartale br. Komentarze po środowej decyzji RPP sugerują, że teraz za docelowy poziom tej stopy uchodzi raczej 5,5–6 proc., ale analitycy, którzy spodziewają się jej wzrostu do 7–8 proc., są wciąż w zdecydowanej mniejszości.
Jakub Rybacki, analityk w Polskim Instytucie Ekonomicznym
Rosyjska agresja na Ukrainę oraz ograniczanie relacji handlowych między Unią Europejską a Rosją niosą ze sobą ryzyko stagflacji. Prognozy sporządzane przez analityków dość jednoznacznie sugerują, że przez najbliższe dwa kwartały wzrost cen będzie dwucyfrowy (10–11 proc. rok do roku). Konsumentom trudno będzie uciec od inflacji: najszybciej będą bowiem rosły ceny podstawowych produktów żywnościowych i paliw oraz rachunki za prąd i gaz. Analitycy spodziewają się lekkiego spowolnienia inflacji na przełomie 2022 i 2023 r., ale wzrost cen dalej będzie zbliżony do 10 proc. Tym samym ciężko o optymizm.
W odróżnieniu od prognoz inflacji, prognozy wzrostu gospodarczego wskazują na jedynie umiarkowane spowolnienie. Większość analityków oczekuje, że polska gospodarka zanotuje najsłabszy wynik w IV kwartale. Nawet w tym okresie tempo wzrostu PKB lekko przekroczy jednak 2 proc. rok do roku. Dodatkowo, żaden z ankietowanych ekonomistów nie zakłada recesji. To zdecydowanie bardziej optymistyczny obraz niż w państwach Europy Zachodniej. Wskaźniki koniunktury obliczane przez instytuty Ifo czy ZEW wskazują, że recesja w Niemczech jest najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Warto podkreślić, że nawet w apogeum osłabienia koniunktury analitycy spodziewają się utrzymania wzrostu inwestycji. Prognozy najwyraźniej uwzględniają start Krajowego Planu Odbudowy, który stanowił będzie nowy impuls rozwojowy dla polskiej gospodarki.
Dostosowanie się do stagflacji wymusza działania po stronie polityki pieniężnej. Niestety, Rada Polityki Pieniężnej słabo wywiązuje się z tego zadania – szczególnie w obszarze komunikacji i zarządzania oczekiwaniami. Drugi kwartał z rzędu prognozy stóp procentowych są nieaktualne już w dniu ich publikacji. Przed kwietniowym posiedzeniem RPP analitycy najczęściej spodziewali się, że NBP zakończy rok z główną stopą procentową na poziomie 5 proc. Dwa dni po tym, gdy wysłali ankiety, Rada Polityki Pieniężnej zaskoczyła ich podwyżką stóp o 1 pkt proc., do 4,5 proc. Komentarze ekonomistów na gorąco jednoznacznie sugerują, że dziś bardziej prawdopodobny jest wzrost stóp do 5,5 proc., a kontrakty terminowe na WIBOR implikują jeszcze wyższe stopy (6,5 proc.).
Nieprzewidywalność polityki pieniężnej to olbrzymi problem dla uczestników życia gospodarczego – koszt pieniądza to podstawowe zagadnienie przy planowaniu projektów inwestycyjnych przez firmy czy budżetu domowego przez gospodarstwa domowe. W obliczu skokowych zmian stóp procentowych potencjalny koszt obsługi zadłużenia zaczyna zbliżać się do przeciętnego wynagrodzenia.