Produkt Krajowy Brutto Polski powiększył się w I kwartale o 5,1 proc. rok do roku, po 4,9 proc. w poprzednim kwartale. Nie licząc III kwartału ub.r., gdy gospodarka urosła o 5,2 proc. rok do roku, to najlepszy wynik od 2011 r. Tymczasem ankietowani przez nas ekonomiści przeciętnie szacowali, że w I kwartale gospodarka urosła o 4,8 proc. rok do roku. Taki odczyt wpisywałby się w scenariusz stopniowego hamowania gospodarki.
Oczyszczone z wpływu czynników sezonowych dane sugerują zaś, że wzrost nawet przyspiesza. Tak liczony PKB powiększył się w I kwartale o 1,6 proc. w porównaniu z poprzednimi trzema miesiącami i o 4,9 proc. rok do roku, po – odpowiednio – 1 proc. i 4,4 proc. w IV kwartale ub.r. Spośród 20 państw UE, które do wtorku opublikowały analogiczne dane, tylko Łotwa może się poszczycić szybszym rozwojem. Większość gospodarek naszego regionu – w tym Rumunia, dotychczasowy lider wzrostu – straciła impet w ślad za Niemcami. PKB największej gospodarki strefy euro powiększył się w I kwartale o 0,3 proc. (2,3 proc. rok do roku), po 0,6 proc. w ostatnim kwartale ub.r. (2,9 proc.). To najsłabszy wynik od półtora roku.
Wbrew przewidywaniom
Wstępne dane o strukturze wzrostu PKB w I kwartale urząd statystyczny opublikuje dopiero pod koniec maja. Można się więc jedynie domyślać, co stało za wtorkową niespodzianką.
– W naszej opinii konsumpcja prywatna wzrosła w I kwartale o 5,1 proc. rok do roku – ocenili ekonomiści mBanku, zaznaczając, że nawet wyższy odczyt nie będzie zaskoczeniem. W IV kwartale 2017 r. wydatki konsumpcyjne gospodarstw domowych zwiększyły się o 5 proc. rok do roku, co było najlepszym wynikiem od 2008 r. To, że ich wzrost ciągle przyspiesza, stoi w sprzeczności z powszechnymi jeszcze niedawno przewidywaniami, wedle których konsumpcja zacznie tracić impet mniej więcej po roku od uruchomienia programu 500+, czyli w II połowie 2017 r. Tak się nie stało dzięki doskonałej koniunkturze na rynku pracy, napędzającej wzrost dochodów gospodarstw domowych, ale też niskiej wciąż inflacji.