Nie wiadomo, jak będziemy się w tym roku zachowywali: czy będziemy bronić swoich przyzwyczajeń konsumenckich, czy zaczniemy być bardziej ostrożni ze względu na nadal trudną sytuację na rynku pracy oraz niski wzrost płac.
– Nie spodziewam się, by konsumpcja indywidualna w tym roku miała tak duże znaczenie dla wzrostu gospodarczego, jak w zeszłym – uważa prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. Jego zdaniem przy ok. 2,5-proc. wzroście PKB spożycie indywidualne będzie wyższe o ok. 1 proc. Ale profesor przyznaje, że rodziny niechętnie zmieniają swoje przyzwyczajenia: – Ludzie wolą pożyczać pieniądze, a stopy procentowe nie są wysokie i dostęp do kredytów jest coraz łatwiejszy – dodaje prof. Gomułka.
Tę opinię potwierdzają badania przeprowadzone przez prof. Elżbietę Adamowicz z SGH: – Analizowaliśmy sytuację gospodarczą w wielu krajach świata, w których w zeszłym roku spadki PKB były najwyższe, i we wszystkich najmniej i najpóźniej spadała konsumpcja indywidualna – mówi. Jednak – zdaniem dyrektor Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH – ten rok wciąż będzie trudny dla indywidualnych konsumentów.
– To, że w tym roku nie będzie nowych, pozytywnych bodźców fiskalnych, czyli zmian skali podatkowej oraz obniżenia składki rentowej, tak jak w zeszłym, to nie znaczy, że one nie istnieją. Ludzie wciąż te pieniądze mają, to znaczy płacą niższe podatki i składkę – tłumaczy prof. Andrzej Wiernik z Akademii Finansów. Jego zdaniem, jeśli spodziewamy się wyższego niż rok temu wzrostu PKB, to znaczy, że płace powinny nieco drgnąć w górę.
Większość ekspertów jest jednak znacznie bardziej ostrożna. Marcin Mróz, ekonomista Fortis Bank Polska, mówi krótko: – Optymizm będzie walczył z brakiem środków finansowych. Jego zdaniem zachowanie konsumpcji to najbardziej problematyczna część układanki, jaką jest struktura wzrostu gospodarczego w tym roku.