Reklama

Czy Polacy wybiorą zakupy

Konsumpcja indywidualna jest jedną z największych niewiadomych wzrostu gospodarczego w tym roku. Ekonomiści nie wiedzą, czy Polacy będą dalej kupować, czy raczej zaczną oszczędzać

Publikacja: 11.01.2010 03:22

Czy Polacy wybiorą zakupy

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Nie wiadomo, jak będziemy się w tym roku zachowywali: czy będziemy bronić swoich przyzwyczajeń konsumenckich, czy zaczniemy być bardziej ostrożni ze względu na nadal trudną sytuację na rynku pracy oraz niski wzrost płac.

– Nie spodziewam się, by konsumpcja indywidualna w tym roku miała tak duże znaczenie dla wzrostu gospodarczego, jak w zeszłym – uważa prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. Jego zdaniem przy ok. 2,5-proc. wzroście PKB spożycie indywidualne będzie wyższe o ok. 1 proc. Ale profesor przyznaje, że rodziny niechętnie zmieniają swoje przyzwyczajenia: – Ludzie wolą pożyczać pieniądze, a stopy procentowe nie są wysokie i dostęp do kredytów jest coraz łatwiejszy – dodaje prof. Gomułka.

Tę opinię potwierdzają badania przeprowadzone przez prof. Elżbietę Adamowicz z SGH: – Analizowaliśmy sytuację gospodarczą w wielu krajach świata, w których w zeszłym roku spadki PKB były najwyższe, i we wszystkich najmniej i najpóźniej spadała konsumpcja indywidualna – mówi. Jednak – zdaniem dyrektor Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH – ten rok wciąż będzie trudny dla indywidualnych konsumentów.

– To, że w tym roku nie będzie nowych, pozytywnych bodźców fiskalnych, czyli zmian skali podatkowej oraz obniżenia składki rentowej, tak jak w zeszłym, to nie znaczy, że one nie istnieją. Ludzie wciąż te pieniądze mają, to znaczy płacą niższe podatki i składkę – tłumaczy prof. Andrzej Wiernik z Akademii Finansów. Jego zdaniem, jeśli spodziewamy się wyższego niż rok temu wzrostu PKB, to znaczy, że płace powinny nieco drgnąć w górę.

Większość ekspertów jest jednak znacznie bardziej ostrożna. Marcin Mróz, ekonomista Fortis Bank Polska, mówi krótko: – Optymizm będzie walczył z brakiem środków finansowych. Jego zdaniem zachowanie konsumpcji to najbardziej problematyczna część układanki, jaką jest struktura wzrostu gospodarczego w tym roku.

Reklama
Reklama

W opinii jego i innych analityków decydująca dla tempa wydatków konsumentów będzie sytuacja na rynku pracy. – A tu nie będzie wyraźnego ożywienia – mówi Piotr Bielski, ekonomista Banku Zachodniego WBK.

– Rynek pracy reaguje z opóźnieniem. Nawet jeśli wzrost gospodarczy wyniesie 3 proc., to bezrobocie wciąż będzie rosło – uważa Marcin Mróz. – Firmy zaczną szukać nowych pracowników z pewnym opóźnieniem. Potem trzeba będzie jeszcze poczekać na pojawienie się presji na wzrost wynagrodzeń – przewiduje ekonomista. Dopiero wtedy, jego zdaniem, będzie można mówić o poważniejszym przyśpieszeniu konsumpcji. Dodatkowo czynnikiem ryzyka może być polityka instytucji finansowych. – W ubiegłym roku w bankach był szlaban na kredyty dla przedsiębiorstw. Możliwe, że w tym bankowcy przeproszą się z firmami. To oznacza jednak ograniczenie puli pieniędzy, jaka może być przeznaczona na kredyty konsumpcyjne – wskazuje ekonomista.

[wyimek]2,4 proc. wyniesie – według pytanych przez „Rz” ekonomistów wzrost gospodarczy w 2010 r. [/wyimek]

I dlatego Adam Czerniak, ekonomista Invest-Banku SA, uważa, że konsumpcja w tym roku będzie rosła znacznie wolniej, bo spodziewa się 1,5-proc. wzrostu. – Mamy bardzo ostrożny budżet, wynagrodzenia w sektorze publicznym na pewno nie będą rosły, a jak pokazują ostatnie miesiące, najbardziej spada dynamika sprzedaży dóbr trwałych.

Prof. Adamowicz do zdarzeń ograniczających wzrost konsumpcji indywidualnej dodaje jeszcze zagrożenie inflacją znacznie wyższą od tej, jaka jest zapisana w budżecie.

Wszystko to ma ogromne znaczenie, bowiem konsumpcja jest największą składową PKB, odpowiada za 60 proc. dynamiki. – Mam nadzieje, że tak jak w zeszłym roku, gdy spadały inwestycje prywatne i ciągnęły wzrost gospodarczy w dół, a w górę windowały PKB inwestycje publiczne, tak w tym roku konsumpcję prywatną zacznie powoli wspierać publiczna – szacuje Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Jej zdaniem wzrost całej konsumpcji w tym roku to ok. 3 proc. Nie rozbija go na konsumpcję indywidualną i zbiorową.

Reklama
Reklama

Swoje szacunki oparła na wynikach listopadowego badania prowadzonego wśród firm, członków Lewiatana. Prawie połowa z nich zastanawiała się, czy w tym roku nie zacznie zatrudniać nowych pracowników, niespełna co piąty szef przewidywał, że zmniejszy liczbę personelu. Podobnie wyglądały proporcje dotyczące wzrostu wynagrodzeń. O kilkuprocentowych podwyżkach mówiło ok. 60 proc. pracodawców, a o obniżkach ok. 9 proc.

[ramka][srodtytul]Co uratowało wzrost[/srodtytul]

Polska jako jedyny kraj Europy Środkowej, ale też i w UE, miała dodatnią dynamikę wzrostu gospodarczego w zeszłym roku. Ale wzrost ten był znacznie niższy niż w 2008 czy 2007 roku. Największe spowolnienie nastąpiło w skali rocznej w pierwszym kwartale ubiegłego roku. PKB wzrósł wtedy jedynie o 0,8 proc. Natomiast w skali kwartału ujemne tempo wzrostu gospodarczego miało miejsce jeszcze pod koniec 2008 roku. Wtedy w czwartym kwartale PKB obniżył się o 0,1 proc. w porównaniu z III kwartałem. Później było coraz lepiej.

Za obniżenie dynamiki wzrostu gospodarczego w zeszłym roku odpowiadają głównie dwie kategorie: spadek prywatnych wydatków inwestycyjnych oraz zapasów. Co prawda obniżenie poziomu inwestycji przedsiębiorstw, w tym z branży budowlano-remontowej, częściowo zrekompensował wzrost inwestycji publicznych. Dzięki temu skala spadków była znacznie mniejsza niż u naszych sąsiadów.

PKB natomiast rósł dzięki jednemu z nielicznych w Europie przypadków zwyżki konsumpcji indywidualnej. Wydatki prywatne zwiększały się mimo zahamowania realnej wartości wynagrodzenia, zwiększającego się bezrobocia oraz ograniczeń w dostępie do kredytów. Jednak największy wpływ na wzrost PKB w zeszłym roku miał eksport netto. Dodatkowo import spadał mocniej niż eksport. [/ramka]

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

Reklama
Reklama

[mail=a.fandrejewska@rp.pl]a.fandrejewska@rp.pl[/mail]

Nie wiadomo, jak będziemy się w tym roku zachowywali: czy będziemy bronić swoich przyzwyczajeń konsumenckich, czy zaczniemy być bardziej ostrożni ze względu na nadal trudną sytuację na rynku pracy oraz niski wzrost płac.

– Nie spodziewam się, by konsumpcja indywidualna w tym roku miała tak duże znaczenie dla wzrostu gospodarczego, jak w zeszłym – uważa prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. Jego zdaniem przy ok. 2,5-proc. wzroście PKB spożycie indywidualne będzie wyższe o ok. 1 proc. Ale profesor przyznaje, że rodziny niechętnie zmieniają swoje przyzwyczajenia: – Ludzie wolą pożyczać pieniądze, a stopy procentowe nie są wysokie i dostęp do kredytów jest coraz łatwiejszy – dodaje prof. Gomułka.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Reklama
Dane gospodarcze
Najpierw Fitch, teraz Moody's. Kolejna agencja ścina perspektywę polskiego ratingu
Dane gospodarcze
Produkcja przemysłowa w sierpniu 2025 rośnie, budowlanka mocno w dół – dane GUS zaskakują
Dane gospodarcze
Przeciętne wynagrodzenie w firmach rośnie wolniej od oczekiwań. Zatrudnienie spada
Dane gospodarcze
Fed obniża stopy procentowe. Do końca roku możliwe jeszcze dwa cięcia
Dane gospodarcze
Inflacja bazowa najniższa od 5,5 roku, również alternatywne miary inflacji w dół
Reklama
Reklama