Z powodu wysokiej stopy bezrobocia, która obecnie wynosi 9,7 proc., stanowe konta z rezerwami na zasiłki opustoszały. Według najnowszego raportu National Employment Law Project 33 stany pożyczyły już na ten cel od władz federalnych prawie 39 mld dol.
Najbardziej zadłużyła się Kalifornia (8,4 mld dol.), Michigan i Nowy Jork (po ponad 3 mld dol.), a osiem innych stanów co najmniej po miliardzie dolarów. Cztery inne stany są na granicy niewypłacalności. – Narodowy system finansowania zasiłków dla bezrobotnych jest poddany bezprecedensowej presji – ocenia Andrew Stettner, wiceszef nowojorskiej National Employment Law Project. Jak przekonywał Stettner obecne, problemy z finansowaniem zasiłków to wynik zaniedbań wielu lat. Gdy nadszedł kryzys, okazało się, że podczas prosperity tylko 19 z 50 stanów zgromadziło rezerwy w zalecanej wysokości – równowartość najwyższej kwoty wypłaconej w ciągu roku podczas ostatniej recesji.
Większość ekonomistów jest zdania, iż bezrobocie w USA w 2010 r. utrzyma się na poziomie ok. 10 proc., a w 2011 r. powyżej 9 proc. Liczba nowych wniosków o przyznanie zasiłku dla bezrobotnych w tygodniu kończącym się 3 kwietnia wzrosła z 442 tys. do 460 tys., ale średnia liczba wniosków o kontynuowanie zasiłku z ostatnich czterech tygodni spadła o 36 tys., do 4,65 mln. To najniższy poziom od stycznia 2009 r.
Prawo do stanowego zasiłku traci się – w zależności od stanu – po 46, 59, 72 lub 79 tygodniach. Administracja Baracka Obamy chciałaby wydłużyć ten okres nawet do 99 tygodni.