Wizja przedstawiana przez bankowców jest wyjątkowo pesymistyczna. Jeśli rząd czy NBP nie pomogą im w zdobyciu środków na prowadzenie podstawowej działalności, czyli na udzielanie kredytów, to Polacy muszą się liczyć z tym, że często z banku będą wychodzić z kwitkiem. W konsekwencji firmy będą musiały zrezygnować z inwestycji, zmniejszyć przychody, a nawet redukować zatrudnienie.
– Tu tak naprawdę nie chodzi o pieniądze, bo banki je mają. Chodzi o ich zaufanie do siebie i do klientów – mówi Grzegorz Koterba, dyrektor finansowy w firmie odzieżowej Artman.
Żeby poprawić sytuację na rynku międzybankowym, w październiku ubiegłego roku NBP przygotował specjalny pakiet. Sejm przegłosował już ustawę o udzielaniu przez Skarb Państwa wsparcia instytucjom finansowym, a zarząd NBP zdecydował o wcześniejszym wykupie od banków wyemitowanych w 2002 r. obligacji (na rynek wpłynie ok. 10 mld zł).
Teraz swoje pięć minut ma mieć Rada Polityki Pieniężnej. Bankowcy chcą bowiem obniżenia stopy rezerwy obowiązkowej (banki muszą lokować w NBP m.in. część zebranych depozytów) z 3,5 proc. do 2 proc., a taką decyzję może podjąć jedynie Rada.
Bankowcy przekonują, że dodatkowe pieniądze (obniżenie rezerwy obowiązkowej da im ok. 9 mld zł) zwiększą możliwości kredytowe dla ich klientów.