Pesymistyczne szacunki wzrostu PKB w tym roku snują już nie tylko analitycy prywatnych banków, ale także rząd i międzynarodowe instytucje. Wczoraj premier Donald Tusk przyznał, że bierze pod uwagę możliwość obniżenia prognozy rozwoju gospodarczego z 3,7 do 1,7 proc., a Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju skorygował swoje przewidywania dla Polski z 2,8 do 1,5 proc. Powód? Globalny kryzys finansowy i jego przełożenie na naszą gospodarkę.
[wyimek]0,1 proc. wynieść ma tempo wzrostu w Europie Wschodniej i krajów postsowieckich w 2009 r. [/wyimek]
Takie wyhamowanie wzrostu PKB oznacza większe bezrobocie i brak podwyżek. Przedsiębiorstwa będą osiągać mniejsze zyski, a część z nich zbankrutuje.
[srodtytul]Firmy silne spokojem[/srodtytul]
Mimo tych złych informacji polscy przedsiębiorcy starają się zachować zimną krew. – Przecież 1,5 proc. wzrostu PKB oznacza, że gospodarka wciąż będzie się rozwijać. Tak należy na to patrzeć – mówi prof. Janusz Filipiak, prezes ComArchu. – Wierzymy, że nasza firma może nie będzie się szybko rozwijać, ale przetrwa ten kryzys, wyjdzie nawet z niego silniejsza. Obecnie zaczynamy inwestycje, które wcześniej wstrzymaliśmy, bo ceny usług i materiałów budowlanych były absolutnie nie do przyjęcia. Tak samo przegrzany był rynek pracy. Teraz sytuacja się ustabilizuje.