Prawie połowa pracowników już wie, że nie dostanie w tym roku podwyżki. Ma na nią nadzieję co piąty pracownik, ale też zdaje sobie sprawę, że będą to kwoty znacznie niższe niż w 2008 roku – tak wynika z sondażu GfK, jaki w ubiegłym tygodniu przeprowadzono na zlecenie „Rz”.
Najmniej na podwyżki liczy kadra menedżerska, za to spodziewają się ich przede wszystkim urzędnicy, pracownicy umysłowi. Ta druga grupa pamięta o zapewnieniach rządu w sprawie podwyżek dla nauczycieli, sędziów czy pracowników służby zdrowia oraz o zmianie sposobu wynagradzania administracji. Na podwyżki liczą również robotnicy niewykwalifikowani, którzy przyzwyczaili się do podwyżek w dwóch ostatnich latach. Nominalnie wynosiły one przeciętnie po ok. 10 proc. W tym roku tak wysokiego podniesienia wynagrodzenia spodziewa się jednynie co 50. zapytana przez „Rz” osoba.
Większość z pytanych, którzy spodziewają się w tym roku podniesienia zarobków, zdaje sobie sprawę, że będzie to wzrost minimalny, o poziom inflacji, tak by pensje nie straciły realnej wartości.
Wojciech Kuryłek, ekonomista z UW i szef TFI Amathus, uważa, że wyniki badania dotyczące zapowiedzi zwolnień są zbyt optymistyczne – bardziej przedstawiają to, co ludzie chcieliby usłyszeć, niż to, co usłyszą. Z badania wynika, że prawie połowa, bo 49 proc. nic jeszcze nie wie o zwolnieniach, a 16 proc. słyszała tylko plotki. – Spora część tych, którzy mówią, że nic nie słyszeli i zapewne większość tych, którzy spekulują o plotkach, także nie jest bezpieczna w pracy – mówi Kuryłek.
Ekonomiści szacują, że w tym roku pracę może stracić ponad 465 tys. osób. – Prognozy są coraz gorsze – przyznaje Maria Drozdowicz-Bieć z SGH. – Firmy w większości nie szukają już nowych pracowników, hamuje też wzrost płac.