Isle of Grain w Kencie i Staythorpe w Nottinghamshire w środkowej Anglii były wczoraj sceną kolejnych protestów Brytyjczyków. Takich protestów odbyło się kilkanaście w ubiegłym tygodniu na innych wielkich brytyjskich budowach. I elektrownię w Isle of Grain, i w Staythorpe budują niebrytyjskie firmy – francuski Alstom na zlecenie niemieckiego E.ON, który zatrudnia m.in. Polaków z firmy Remak, oraz niemiecki koncern energetyczny RWE, u którego pracują budowlańcy hiszpańscy. W Isle of Grain pracują również Włosi, którzy skarżą się na ataki także ze strony miejscowej ludności.
– W Staythorpe mamy taką sytuację, że jest tu jakaś praca, a nikt poważnie nie zastanawia się nad zatrudnieniem brytyjskich pracowników. Dlatego ludzie są wściekli – mówił wczoraj Steve Sayson, przedstawiciel związku zawodowego Unite. Zarządzający projektem Isle of Grain jednak nie ukrywają, że przy realizacji budowy chcą płacić jak najmniej. Jednak proponowane przez nich stawki są zgodne z brytyjskimi normami. Trudno im więc zarzucić łamanie prawa. Związkowcy są jednak zdania, że wykonawcy projektu wykorzystali jakieś luki w brytyjskich przepisach, które pozwalają pracownikom zagranicznym płacić mniej niż rdzennym Brytyjczykom.– Dlaczego w takim razie Alstom odmówił nam pokazania umów o zatrudnieniu? – denerwował się Sayson.
Francuzi ze swojej strony zapewniają, że w żadnym wypadku nie dyskryminują miejscowej siły roboczej i płace są takie same dla cudzoziemców i miejscowych.
Inaczej niż było tydzień temu na budowie w Lindsey protesty na obydwu budowach nie spowodowały istotnych przestojów – informowali wczoraj rzecznicy RWE i E.ON. Wtedy francuski Towal, który jest właścicielem budowanej tam rafinerii, został zmuszony do przyjęcia do pracy Brytyjczyków. Teraz związkowcy zapowiadają przygotowanie petycji, którą zamierzają doręczyć premierowi Gordonowi Brownowi. Domagają się w niej zmuszenia pracodawców do zapewnienia „uczciwego dostępu” do miejsc pracy na wielkich budowach w Wielkiej Brytanii. Przypominają również, że w tym samym czasie, kiedy Brytyjczycy tracą pracę, zatrudnia się coraz więcej cudzoziemców. Podczas gdy w ostatnim kwartale straciło posadę 278 tysięcy Brytyjczyków, nowe kontrakty otrzymało 214 tysięcy imigrantów, których w tym kraju zatrudnionych jest już 3,8 mln. Wielka Brytania i Irlandia pierwsze otworzyły swoje rynki pracy po poszerzeniu Unii Europejskiej 1 maja 2004 r.
Rządzący politycy w Wielkiej Brytanii obawiają się wykorzystania protestów przez radykalne ugrupowania prawicowe, jak na przykład Brytyjska Partia Narodowa. Namawia ona na swojej stronie internetowej do strajków, wykorzystując hasło: „Brytyjskie miejsca pracy dla brytyjskich pracowników”.