Ministerstwo Finansów obawia się, że rosnące bezrobocie i kurczące się w związku z tym składki na ubezpieczenia społeczne zmuszą rząd do szukania dodatkowych dotacji do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
– Niewykluczone, że trzeba będzie zwiększyć finansowanie funduszu – stwierdziła wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska. – Jeśli dodatkowy niedobór nie będzie wyższy niż miliard złotych, to powinniśmy te pieniądze znaleźć w budżecie. Gorzej, jeśli się okaże, że brakuje kilka miliardów złotych.
Maria Szczur, wiceprezes ZUS, odpowiedzialna za finanse, powiedziała, że wartość składek, które wpłynęły na konta zakładu w styczniu i lutym, w porównaniu z ubiegłorocznymi nie zmniejszyła się. Przyznaje jednak, iż zmniejszenie o jeden procent liczby osób płacących składki czy mniejszy o 1 pkt proc. wzrost wynagrodzeń, niż założono w budżecie, to ok. 1 mld zł mniej wpływów ze składek.
– Ale ważne jest też, w jakich branżach wynagrodzenia przestaną rosnąć lub będą spore zwolnienia – dodaje Maria Szczur. – Różnice w wynagrodzeniach, a tym samym w wysokości płaconych składek w różnych działach gospodarki są niekiedy ponaddwukrotne – przypomina.
Podobnie uważa wiceminister finansów. Według niej stan finansów funduszu zależeć będzie nie od poziomu bezrobocia, ale od tego, kto poszerzy grono osób bez pracy. Jeśli będą to osoby o niskich zarobkach, od których pracodawca odprowadzał minimalne stawki, to ubytki wcale nie muszą być wysokie.