To odpowiednio o 0,4 i 0,3 pkt proc. wyższe prognozy od wcześniejszych, choć bilans ryzyka jest negatywny ze względu na słabe ożywienie gospodarcze u naszych głównych partnerów handlowych. Według Zajdel-Kurowskiej, aby wejść na wyższą ścieżkę wzrostu, Polska musi kontynuować reformy strukturalne. – Przede wszystkim potrzebne jest uelastycznienie struktury finansów publicznych i dokończenie reformy emerytalnej – uważa.
Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową zwraca uwagę, że wiele instytucji finansowych jeszcze w zeszłym roku zachowawczo i stereotypowo oceniało kondycję i możliwości gospodarek krajów Europy Środkowej.
– Rynkom wydawało się, że są to małe i młode gospodarki, które szybko ulegną zagrożeniom wywołanym przez kryzys. Dopiero na tle zmurszałej starej Europy okazało się, że region nigdy nierozpieszczany, przyzwyczajony do radzenia sobie w trudnych warunkach, lepiej pokonuje spowolnienie niż stare kraje UE. Ale ekonomista przyznaje, że obawia się o dynamikę wzrostu gospodarczego w tym roku w Polsce. – Nie wiem, czy będzie to 3 proc., ponieważ wciąż trudno jest oszacować skutki spadku inwestycji prywatnych w tym roku – zaznacza.
[srodtytul]Ostrożni ekonomiści[/srodtytul]
– W swoich prognozach jesteśmy ostrożniejsi niż MFW. Naszym zdaniem PKB wzrośnie w tym roku w Polsce o 2,5 proc. Tak jak w zeszłym roku nie doceniono wpływu efektów eksportu netto na wysokość wzrostu PKB, tak w tym roku nie docenia się spadku wpływu zmian w handlu zagranicznym na wzrost gospodarczy – mówi Aleksandra Świątkowska, ekonomistka PKO BP. – Wysoki wzrost PKB w I kwartale wynikał też z czynników krótkotrwałych, takich jak odbudowywanie zapasów, ich wpływ na wzrost PKB powoli się wyczerpuje – dodaje.
Według prof. Elżbiety Adamowicz, szefowej Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH, ocena sytuacja i podniesienie prognoz wzrostu PKB dla Polski i regionu jest jak najbardziej właściwe i znajduje odzwierciedlenie w realnej gospodarce tych krajów. – Najszybciej i najlepiej ze spowolnieniem poradziły sobie kraje Grupy Wyszehradzkiej. Gorzej sytuacja przedstawia się w krajach bałtyckich, ale ponieważ są to małe kraje, to w nich amplituda spadków i zwyżek jest zazwyczaj znacznie większa – wskazuje ekonomistka.