Produkcja sprzedana polskiego przemysłu zmalała w sierpniu o 1,3 proc. rok do roku, po wzroście o 5,8 proc. w lipcu. To wynik słabszy od najbardziej nawet pesymistycznych prognoz ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet". W ostatnich trzech miesiącach produkcja rosła średnio w tempie zaledwie 0,6 proc. rok do roku, najwolniej od 2013 r.
W strefie euro, szczególnie zaś w Niemczech, które są głównym partnerem handlowym Polski, przemysł jest w recesji od jesieni ub.r. To efekt zmian strukturalnych w przemyśle motoryzacyjnym, ale też spowolnienia w globalnym handlu. Polskie firmy produkcyjne od dawna obawiały się, że także odczują tego skutki, co przejawiało się załamaniem ankietowych wskaźników koniunktury w przemyśle, szczególnie PMI. Jak dotąd na obawach się kończyło. W pierwszych miesiącach br. produkcja nad Wisłą rosła nawet szybciej niż w minionych latach, bardzo udanych dla tego sektora. Zniżkę o 2,7 proc. rok do roku odnotowała w czerwcu, ale to akurat łatwo było wytłumaczyć przejściowymi czynnikami, szczególnie zaś wyjątkowo niekorzystnym układem kalendarza.
Czytaj także: OECD obniżyła prognozy wzrostu gospodarczego
W sierpniu kalendarz także przemysłowi nie sprzyjał, ale ekonomiści są zgodni, że to nie tłumaczy w pełni słabości produkcji. Po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych zwiększyła się ona zaledwie o 1,7 proc. rok do roku, najmniej od trzech lat, po 3,7 proc. w lipcu. Nawet czerwiec był pod tym względem lepszy (2,7 proc.). „Przy spowalniającym wzroście gospodarczym w Europie trudno było oczekiwać, że polski przemysł pozostanie odporny na zawsze. Sierpniowe dane wskazują naszym zdaniem na to, że pogorszenie koniunktury w strefie euro w końcu odbiło się na aktywności krajowych producentów" – napisali w komentarzu Piotr Bielski i Grzegorz Ogonek, ekonomiści z banku Santander.
O tym, że polski przemysł w dół ciągnie popyt zagraniczny, świadczyć może to, że w sierpniu o niemal 11 proc. rok do roku zmalała produkcja w branży motoryzacyjnej, włączonej w europejski łańcuch dostaw. Ekonomiści przyznają wprawdzie, że mógł to być częściowo efekt wakacyjnych przerw w fabrykach, które ułożyły się inaczej niż rok temu. W lipcu bowiem produkcja w polskim przemyśle motoryzacyjnym mocno wzrosła, wbrew europejskiemu trendowi. Słabość popytu też odegrała jednak pewną rolę. „Wyniki motoryzacji mogą odzwierciedlać wygasanie pozytywnych efektów nowych inwestycji. Możliwe, że efekty popytowe, tzn. recesja w niemieckiej motoryzacji, zaczynają przeważać nad efektami podażowymi, czyli otwarciem nowych linii produkcyjnych" – ocenił Michał Rot, ekonomista z banku PKO BP.