Szczegóły proponowanych rozwiązań mają zostać upublicznione po prezentacji Nowego Polskiego Ładu (co ma nastąpić najwcześniej po świętach), nie wiadomo więc, na czym konkretnie ma polegać „reset" i czy osoby o wyższych dochodach powinny już się zacząć przygotowywać na najgorsze.
Przecieki medialne wskazują, że rząd chce znacząco podnieść kwotę wolną od podatku, a za to np. zwiększyć składki na NFZ płacone przez bogatszych lub składki na ZUS płacone przez zamożniejszych samozatrudnionych czy pracujących na umowach cywilnoprawnych.
– Trudno powiedzieć, czego można się spodziewać – komentuje Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. – Ale wygląda na to, że rząd zmierza do zmian dotyczących tzw. klina podatkowego, czyli obciążeń podatkowo-składkowych nakładanych na dochody z pracy – dodaje.
Rzeczywiście, w Polsce ten klin podatkowy przy niskich wynagrodzeniach jest niewiele niższy niż przy wysokich wynagrodzeniach. Wynika to m.in. z tego, że choć po przekroczeniu pewnego progu dochodów stawka podatkowa rośnie (z 17 do 32 proc.), to jednocześnie znika obowiązek odprowadzenia składek na ZUS.
Zdaniem Kozłowskiego w polskim systemie rzeczywiście przydałyby się zmiany prowadzące do obniżenia łącznego opodatkowania najniższych wynagrodzeń. – Najlepiej poprzez wzrost kosztów uzyskania przychodów. To lepsze rozwiązanie niż np. wysoka kwota wolna dla wszystkich, także osób niepracujących. Znacznie gorszym pomysłem jest też np. jakaś dodatkowa stawka podatkowa dla najbogatszych. Jeśli już mowa o wyższych dochodach, to przede wszystkim należałoby się przyjrzeć rozwiązaniom, które dziś powodują arbitraż na rynku pracy i zachęcają do ruchów optymalizacyjnych w wyższych przedziałach podatkowych – dodaje Kozłowski.
– Badania pokazują, że klin podatkowy dla osób najniżej zarabiających rzeczywiście powinien być niższy, w Polsce jest on zbyt wysoki, co zniechęca do podejmowania pracy – przyznaje Sławomir Dudek, główny ekonomista Fundacji FOR. – Ale wcale nie znaczy to, że reforma powinna polegać na zwiększaniu podatków dla bogatych. Bo na naszym poziomie rozwoju może to być niebezpieczne – zaznacza.