To pierwszy krok do uzdrowienia finansów publicznych – komentuje Mirosław Gronicki, były minister finansów.
Ministerstwo Finansów planuje, że w 2013 r. deficyt sektora finansów publicznych wyniesie ok. 38 mld zł. Większe zaś mają być koszty obsługi długu, które mają sięgnąć aż 46,6 mld zł. Oznacza to, że już od przyszłego roku zaczniemy się zadłużać tylko po to, by płacić odsetki od zaciąganych kredytów wyemitowanych obligacji. Jednocześnie oznacza to także, że po wyłączeniu kosztów obsługi długu dochody państwa starczą na pokrycie wszystkich innych potrzeb – wydatków na emerytury i różnorakie transfery socjalne, wynagrodzenia i bieżące funkcjonowanie całej strefy budżetowej, a nawet inwestycje.
– To niezwykle ważny moment w równoważeniu finansów państwa – komentuje Piotr Bujak, główny ekonomista Nordea Bank. – Przestaniemy zadłużać się na konsumpcję – dodaje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Z fachowego punktu widzenia taka sytuacja to dodatni wynik pierwotny, który jest istotnym wskaźnikiem oceny stanu finansów państwa. – Włochy mają większe zadłużenie niż Hiszpania. Ale to Włochy są mniej ryzykowne dla inwestorów właśnie dlatego, że mają dodatni wynik pierwotny. Państwo nie musi pożyczać pieniędzy na bieżące funkcjonowanie – mówi Bujak. – W jeszcze gorszej sytuacji niż Hiszpania jest Grecja, która ma zarówno wysokie zadłużenie, jak i ujemny wynik pierwotny.
W 2013 r. nadwyżka dochodów nad wydatkami po odjęciu kosztów obsługi długu w Polsce ma być niewielka i wynosić ok. 0,5 proc. PKB; w kolejnych latach ma być coraz lepiej – w 2014 r. – 1 proc. PKB, a w 2015 r. – 1,6 proc. – Coraz większa nadwyżka pozwala także na zmniejszenie zadłużenia państwa w stosunku do wartości PKB, a w dłuższym okresie daje nadzieję na zmniejszenie wartości samego długu – tłumaczy Bujak. Jednak to daleka droga. W najbliższych latach, jak wynika z analizy „Rz", choć zadłużenie finansów publicznych ma spaść poniżej 50 proc. PKB w 2015 r., to nominalnie jego wartość wciąż będzie rosnąć.
– Prognozy resortu finansów są bardzo korzystne – mówi Janusz Jankowiak. – Jednak ich realizacja zależy od sytuacji gospodarczej. Wystarczy, że PKB będzie rosło wolniej niż założenia, a cała strategia legnie w gruzach – podkreśla Jankowiak. Poza tym szyki może pokrzyżować działalność innych ministerstw i Sejmu. Cały plan ministra Jacka Rostowskiego opiera się bowiem na ograniczaniu wydatków państwa i założeniu, że nie pojawią się nowe wydatki.