Według informacji ministra finansów Antona Siłuanowa z tego źródła rząd spodziewa się pozyskać około 300 miliardów rubli. Spółki będą podlegać opodatkowaniu w wysokości 10 proc. od różnicy w zyskach w latach 2021-2022 w porównaniu z 2018-2019. Ustawa, która działa wstecz, od stycznia 2023 -mdotyczy firm, które w tym okresie osiągnęły średni roczny zysk przekraczający 1 miliard rubli (10,5 miliona dolarów).
Czytaj więcej
Gospodarka rosyjska daje sobie radę wyjątkowo dobrze. Jak to się dzieje, że mimo kolejnych rund sankcji nadal nie doszło w tym kraju do gospodarczej zapaści?
Wszystkie szczegóły zostały wyjaśnione na stronie internetowej rządu. Wynika z nich, że w tym przypadku rząd zdecydował się na zastosowanie zasady „kija i marchewki”. Bo jeśli jakaś firma zdecyduje się na wpłacenie nowej daniny przed 30 listopada 2023, to zostanie ona obciążona stawką 5 proc. Zwolnione są małe i średnie przedsiębiorstwa, a także producenci ropy i gazu oraz spółki wydobywcze. Od nich państwo skasuje w tym roku podatki w wysokości równowartości 11 miliardów dolarów.
Natomiast „janosikowe” będą musiały zapłacić także firmy zależne spółek zagranicznych, które jeszcze nie opuściły Rosji od czasu inwazji na Ukrainę w lutym 2022 r. i odnotowały wzrost sprzedaży, a co za tym idzie także i zysków. Takie, jak chociażby PepsiCo i Mars. Anton Siłuanow ujawnił wcześniej, że podatek ma być „jednorazową opłatą wprowadzoną w porozumieniu z biznesem”. Jego zdaniem wprowadzenie stałego podatku od „nadmiernych zysków” byłby niewłaściwy. Ale Aleksiej Sazanow wiceminister finansów już wcale takiej ewentualności nie wyklucza. W ostatni piątek powiedział agencji TASS, że władze mogą wrócić do tego podatku w przyszłości, jeśli będzie on potrzebny do sfinansowania rosyjskiego deficytu budżetowego.