Co zrobią rząd i bank centralny, by uniknąć zapaści na rynku długu

Rentowność polskich obligacji w ostatnich dniach spada, ale bicie niechlubnych rekordów może wrócić. Bank centralny i rząd powinny zwiększyć swoją wiarygodność, by nie doszło do kryzysu.

Publikacja: 26.10.2022 21:18

Co zrobią rząd i bank centralny, by uniknąć zapaści na rynku długu

Foto: Bloomberg

Sytuacja na rynku polskiego długu nieco uspokoiła się wobec szalonej przeceny, jaką oglądaliśmy jeszcze w końcówce ubiegłego tygodnia, gdy rentowność dziesięcioletnich obligacji przebiła poziom 9 proc. W środę rentowność tych papierów na zamknięciu wynosiła nawet nieco poniżej 8 proc.

Przeceny mogą wrócić

Ekonomiści wyjaśniają, że to efekt ogółem lepszych nastrojów na globalnych rynkach. – Trochę spadły obawy przed ostrym zacieśnianiem polityki pieniężnej przez główne banki centralne wobec gorszych danych o koniunkturze – mówi Piotr Bielski, główny ekonomista Santander Bank Polska.

Ciepły październik i pełne magazyny gazu spowodowały też spadki cen tego surowca na giełdach, co z kolei oddaliło na chwilę widmo kryzysu energetycznego w Europie. – Ale wcale nie jest powiedziane, że obecna zmiana oznacza trwałe odwrócenie trendów. Moim zdaniem pewne uspokojenie na rynkach długu jest jedynie korektą w trendzie wzrostu rentowności. Nie zdziwiłbym się, gdyby przeceny wróciły – ocenia Bielski.

Podobnie było w wakacje, gdy w czerwcu rentowność naszych obligacji sięgnęła lokalnego szczytu powyżej 8 proc., potem spadła nawet do 5 proc., po czym znowu zaczęła rosnąć. W przypadku Polski taki kolejny rajd na papierach skarbowych może być szczególnie bolesny. O ile bowiem na razie wyceny polskiego długu nie niosą dużego ryzyka, że państwo polskie przestanie spłacać swoje zobowiązania, o tyle jeśli utrzymają się na takim poziomie na długi okres, albo przekroczą pewną granicę, ryzyko niestety rośnie.

Czytaj więcej

Zapaść na rynku obligacji. Polska jak Rosja, gorzej tylko w Pakistanie i Brazylii

Jakie strategie

Pytanie, czy władze publiczne mogą coś zrobić, by załagodzić sytuację na rynku długu, uchronić polskie finanse przed ewentualną katastrofą?

Z wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego wynika raczej, że rząd ma tu niewiele do zrobienia, ponieważ jego zdaniem mamy do czynienia z efektem zawirowań na rynkach globalnych. I najlepszym wyjściem w tej sytuacji, według rządu, będzie strategia na przeczekanie.

Większość ekonomistów, których poprosiliśmy o opinię, ma jednak odmienne zdanie. – Podbramkowa sytuacja na rynku długu wynika po części także z czynników lokalnych. Dlatego można wiele zrobić, i należy to zrobić jak najszybciej, dla poprawienia wiarygodności polityki ekonomicznej w Polsce – zaznacza Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.

Proste działania

Jak wylicza, najprostszym i najłatwiejszym posunięciem byłaby deeskalacja konfliktu na linii Warszawa–Bruksela. Odblokowanie funduszy UE z Funduszu Odbudowy i zażegnanie ryzyka braku wypłat z funduszy spójności na lata 2021–2027 pomogłoby złotemu i odciążyło budżet państwa w realizacji koniecznych inwestycji, np. w zakresie transformacji energetycznej.

Stosunkowo prostym do realizacji postulatem byłoby przywrócenie transparentności w polityce finansowej państwa. Dziś jest ona zaburzona przez wypychanie wydatków poza budżet centralny i kontrolę parlamentu, co nie umyka uwadze inwestorów.

Czytaj więcej

Trudna sztuka łagodzenia kryzysu kosztów życia. Rządowe działania zaszkodzą?

Cięcie wydatków?

Zdaniem ekonomistów kluczowe byłoby także ograniczenie potrzeb pożyczkowych państwa na najbliższe lata. Na razie są one ogromne, tylko w latach 2022–2023 czeka nas zwiększenie deficytu całego sektora finansów publicznych o ok. 6 pkt proc. PKB. Zadłużenie całego sektora do 2025 r. ma zaś wzrosnąć o ok. 710 mld zł w porównaniu z końcem 2021 r. To efekt planowanej przez rząd ekspansji fiskalnej w reakcji m.in. na kryzys energetyczny, w postaci różnych transferów ochronnych dla gospodarstw domowych. Wielkie wydatki są też szykowane w obszarze obronności jako odpowiedź na wojnę za naszą granicą.

Ograniczenie potrzeb pożyczkowych nie jest jednak łatwym zadaniem. – Rzeczywiście wyzwania stojące przed państwami są duże i większość krajów w UE stara się jakoś łagodzić skutki inflacji i wzrostu cen energii – komentuje Bielski. – Ale można sobie wyobrazić, że jednak rząd jest w stanie ustalić pewne priorytety w polityce wydatkowej – zauważa Piotr Bielski.

Czytaj więcej

Miliardy euro przepadną. Widmo polexitu na horyzoncie

Skomplikowany miks

Jednocześnie ekonomiści postulowaliby zmianę polityki banku centralnego w kontekście dbałości o wartość pieniądza. Nawet nie chodzi przy tym o jakiś radykalny wzrost stóp procentowych, a raczej o taką postawę, która przekonałaby inwestorów, że priorytetem władz monetarnych jest rzeczywiście walka z inflacją.

– Powodem niskich wycen polskiego długu jest obecnie m.in. odkotwiczenie oczekiwań inflacyjnych, a więc obawa rynków, że obecny miks polityk – luźna polityka fiskalna i polityka pieniężna bez większych widoków na dalsze zacieśnienie – jest zbyt słaby, by sprowadzić inflację do celu – ocenia Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao SA.

– Wszystko to stawia rząd i RPP bez dobrego wyjścia. Dalsze zacieśnianie polityki pieniężnej, w skali, która uspokoiłaby rynki finansowe, pogłębiłoby spadek PKB w Polsce, czyli zmniejszyłoby bazę podatkową budżetu państwa, zmuszając rząd do zwiększenia emisji długu lub zacieśnienia polityki fiskalnej. Alternatywną strategią byłoby wiarygodne zobowiązanie się rządu do zmniejszenia przyszłej podaży obligacji skarbowych poprzez ograniczenie wydatków publicznych. Byłoby to substytutem zacieśnienia monetarnego, ale efekt zacieśnienia fiskalnego byłby taki sam – analizuje Pogorzelski.

Opinia dla „Rz”
Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu

Odczuwalna poprawa lokalnej sytuacji na polskim rynku długu wymagałaby natychmiastowego odblokowania silnego napływu funduszy unijnych. Te środki są jedynymi obecnie dostępnymi, nieuzależnionymi od trudnej sytuacji rynkowej, a mogą m.in poprawić płynność. Kwestią kluczową byłoby ograniczenie potrzeb pożyczkowych. Zamiast tego czeka nas zwiększenie deficytu GG o 6 pkt proc. PKB w latach 2022–2023.
Obawiam się, że w pewnym momencie sytuację na polskim rynku długu ratować będą musiały interwencyjne zakupy SPW przez NBP. Wznowienie ilościowego luzowania będzie jednak działaniem proinflacyjnym, osłabiającym złotego, sprzecznym z polityką RPP i w dłuższym okresie niekorzystnym dla bilansu ryzyk. Do takiego qui pro quo doprowadził nas splot okoliczności zewnętrznych i błędów w polityce makroekonomicznej, które dają o sobie znać z opóźnieniem.
Ściana jest coraz bliżej. Najwyższa pora hamować.

Sytuacja na rynku polskiego długu nieco uspokoiła się wobec szalonej przeceny, jaką oglądaliśmy jeszcze w końcówce ubiegłego tygodnia, gdy rentowność dziesięcioletnich obligacji przebiła poziom 9 proc. W środę rentowność tych papierów na zamknięciu wynosiła nawet nieco poniżej 8 proc.

Przeceny mogą wrócić

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
Ponad 24 mld zł dziury w budżecie po I kwartale. VAT w górę, PIT dołuje
Budżet i podatki
Francja wydaje ciągle za dużo z budżetu
Budżet i podatki
Minister finansów: Budżet wygląda całkiem dobrze
Budżet i podatki
Polacy zmienili nastawienie do podatków. Zawinił Polski Ład
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Budżet i podatki
Unijne rygory fiskalne zablokują inwestycje