Jawność procesu oskarżonego (i skazanego) o korupcję Uluajewa zapowiedział publicznie Władimir Putin. I proces był jawny, szeroko relacjonowany w rosyjskich mediach. W grudniu 2017 r Ulukajew został uznany winnym przyjęcia 2 mln dol. łapówki od prezesa Rosneft Igora Sieczina. Samo wręczenie miało zostać, wg Siecizna uzgodnione i przeprowadzone wspólnie z organami policji. Ulukajew dostał osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym reżimie i 130 mln rubli (wtedy równowartość 7,9 mln zł) grzywny.
Najbardziej kuriozalne w całym procesie był fakt, że pomimo wielu wezwań, główny świadek oskarżenia Igor Sieczin, na którego zaznaniach opierało się całe oskarżenie, nie stawił się w sądzie i nie złożył wyjaśnień; nie odpowiedział na pytania obrony itp.
Dlatego dziś całkowitym zaskoczeniem dla obrony Ulukajewa była wiadomość, że w sądzie stawi się Igor Sieczin. „Nikt na niego nie naciskał. On przyjechał do sądu, kiedy tylko pojawiła się taka możliwość. Prezes jest obywatelem szanującym prawo" -wyjaśnił Michaił Leontiew rzecznik prasowy Rosneft. Tak więc Sieczin znalazł czas już na pierwszej rozprawie apelacyjnej, podczas kiedy w samym procesie ciągnącym się dwa miesiące, czasu na to nie miał.
Obrona poprosiła więc o przesunięcie posiedzenia, bowiem apelacja bazowała właśnie na braku stawienia się w sądzie prezesa Rosneft. Sąd dał adwokatom na zmianę taktyki godzinę.
Zanim rozpoczęło się przesłuchanie Sieczina, jak podała gazeta RBK, sąd usunął z sali wszystkich poza stronami. Dmitrij Pieskow rzecznik Kremla zapytany o to jak to się ma do publicznego zapewnienia Putina o jawności postępowania, zasłonił się nieznajomością sprawy.