Były prezes upadłego już najstarszego touroperatora na świecie Thomasa Cooka broni faktu wypłacenia sobie 500 tysięcy funtów premii. Kiedy firma upadła pod ciężarem wielomilionowych zobowiązań pracę straciło 22 tysiące osób, ale zarządzający dali radę wypłacić sobie premie. Petera Fankhausera i resztę członków zarządu spółki Thomas Cook, na przesłuchanie zaprosiła międzypartyjna komisja brytyjskiego parlamentu, która miała dużo pytań w temacie upadku firmy.
Czytaj także: Najstarsze biuro podróży na świecie Thomas Cook ogłosiło upadek
Przewodnicząca komisji Rachel Reeves zapytała Fankhausera, czy zwróci pieniądze, które otrzymał, by zwrócić podatnikom choć część olbrzymich środków, które zostały wydane na pokrycie kosztów powrotu 150 tysięcy turystów do domów oraz pomóc ufundować odprawy dla pracowników.
- W pełni rozumiem opinię publiczną (…), jednakże, to co mogę powiedzieć, to że pracowałem niestrudzenie nad sukcesem firmy i jest mi niezmiernie przykro, że nie udało mi się zapewnić porozumienia. Ale przyczyny porażki nie są jednostronne. Było wiele czynników, które sprawiły, że porozumienie nie doszło do skutku – cytuje BBC odpowiedź Frankhausera.
Prezes Thomasa Cooka zapowiedział także, że będzie rozważał „co jest słuszne”, ale nie podejmie decyzji od razu. Peter Frankhauser mówił też, że w 2018 roku nie otrzymał premii, a w 2017 otrzymał 750 tysięcy funtów, z czego 250 tys. w udziałach firmy.