Renault, w którym skarb państwa ma 15 proc. zwolnił 11 października dotychczasowego prezesa Thierry Bolloré i przystąpił do szukania nowego mając nadzieję, że świeża krew pomoże naprawić stosunki i wzmocnić partnerstwo z Nissanem, który również dokonał zmian personalnych na szczycie.
Francuski skarb państwa podchodzi bardzo otwarcie do kwestii obsadzenia stanowiska prezesa. — Kiedy musieliśmy znaleźć najlepszego kandydata do kierowania Air France, znaleźliśmy kogoś, kto nie jest Francuzem i bardzo dobrze — powiedziała mówiąc o Kanadyjczyku Benjaminie Smithu, który wcześniej był szefem Air Canada. — Liczy się najlepszy profil, który będzie w stanie prowadzić Renaulta i odgrywać jego rolę w sojuszu z Nissanem w czasie istotnych zmian — dodała.
Producenci pojazdów mający do czynienia z zaostrzaniem przepisów o emisji spalin z jednoczesnym spadkiem dynamiki sprzedaży muszą bardziej niż dotychczas szukać dużych oszczędności, jeśli chcą nadal móc inwestować w nowe technologie. Renault powierzył tymczasowe kierowanie firmą dyrektorce finansowej Clotilde Delbos wspieranej dwoma wicedyrektorami generalnymi do czasu znalezienie definitywnego następcy Bolloré.
Szukanie następcy zapowiada się jako trudne. Misję powierzono firmie NB Lemercier & Associés założonej w 2006 r. przez specjalistkę od wyszukiwania szefów wysokiego szczebla, Brigitte Lemercier. Podczas ostatniego przedłużenia kadencji na początku 2018 r. Carlos Ghosn otrzymał również zadanie przygotowania swego następcy, aby zagwarantować przetrwanie sojuszu z Nissanem po odejściu pokolenia jego twórców. Dawny prezes Renaulta ociągał się jednak z pracą nad tym, ruszyła dopiero z chwilą jego aresztowania w Japonii w listopadzie 2018. Ghosn ograniczył się wtedy do awansowania wicedyrektora generalnego Bolloré.
- Następca obecnego prezesa będzie zapewne osobą z zewnątrz, bo Ghosn niczego nie przygotował i raczej zostawił po sobie spalony grunt — stwierdziła osoba związana z procesem rekrutacji. Według innej, Renault ma w swym gronie dyrektorów kilku obiecujących młodych 50-latków. Mogą kandydować na najwyższe stanowisko, ale ponieważ nie zostali awansowani do zarządu, to startują z wyraźnie gorszej pozycji.