Nike opublikował zaskakująco dobre wyniki za ostatni kwartał (zakończony 29 lutego 2020 roku), na który przypadł wybuch epidemii koronawirusa. Mimo że firma w tym czasie musiała zamknąć wiele swoich stacjonarnych sklepów, szczególnie w Chinach, to jej sprzedaż przebiła oczekiwania analityków. Jak to się stało?
Zasługą są wzmożone zakupy obuwia w sieci. Jak podał Nike, jego sprzedaż internetowa na całym świecie zwiększyła się w ostatnim kwartale aż o 36 proc. Największy wzrost firma odnotowała w Północnej Ameryce, ale spory był też w Chinach i Europie. Przychody dzięki temu urosły o 5 proc. do 10,1 mld dol. w porównaniu do tego samego okresu rok wcześniej. To przebiło oczekiwania analityków, którzy prognozowali, że sprzedaż wyniesie 9,8 mld dol. - podaje CNBC.
Koronawirus zaburzył jednak ostateczny wynik Nike i dochód netto skurczył się o 25 proc. do 847 mln dol. (z 1,1 mld dol. w ubiegłym roku). Poza stratami w sklepach stacjonarnych i problemami z produkcją w chińskich fabrykach, do pogorszenia wyników przyczyniła planowana przez Nike zmiana w systemie dystrybucji firmy w Brazylii, Argentynie, Chile i Urugwaju.
Jak podał Nike, w lutym, kiedy sytuacja związana z epidemią koronawirusa była w Chinach najbardziej dramatyczna, firma musiała zamknąć aż 75 proc. swoich sklepów stacjonarnych w całym kraju, a w pozostałych lokalach ograniczyć godziny otwarcia. Teraz jednak sytuacja się zdecydowanie poprawiła i obecnie blisko 80 proc. sklepów w Chinach jest otwarte.
Nie tylko sprzedaż Nike poszybowała w czasie epidemii. Również Converse podał, że jego sprzedaż urosła w tym okresie o 9 proc.