Jak podał w czwartek GUS, z początkiem czwartego kwartału liczba turystów korzystających z noclegów zaczęła gwałtownie topnieć. W październiku z turystycznych obiektów noclegowych skorzystało 1,4 mln turystów, którzy wykupili 3,7 mln noclegów. W porównani z październikiem 2019 r. to spadek odpowiednio o 54,4 i 46,8 proc.
Największe spadki liczby nocujących turystów miały miejsce w województwie małopolskim (66,9 proc.), mazowieckim (65 proc.) oraz łódzkim (59,6 proc.). Stopień wykorzystania miejsc wyniósł zaledwie 21,5 proc. i w porównaniu z październikiem 2019 r. był niższy o 16,5 pkt. proc.
Jeszcze gorszy okazał się listopad, gdy liczba nowych zakażeń zaczęła gwałtownie rosnąć, a rząd wprowadził obostrzenia związane z ograniczeniem działalności hoteli. W rezultacie z noclegów skorzystało tylko 549,1 tys. turystów, w tym 498,6 tys. krajowych i 50,5 tys. zagranicznych. W porównaniu z listopadem rok wcześniej łączna liczba gości stopniała o 78,9 proc., przy czym największy spadek dotyczył turystów z zagranicy - sięgnął 90,5 proc. Łączna liczba udzielonych w listopadzie noclegów zmalała r/r o 78,4 proc. do 1,3 mln.
Można się spodziewać, że grudzień i styczeń przyniosą jeszcze większe spadki. Obostrzenia są większe, gdyż nie wolno już zatrzymywać się w hotelach w ramach podróży służbowych. W listopadzie ta furtka była nagminnie wykorzystywana dla wyjazdów czysto turystycznych, gdyż służbowej delegacji nie trzeba było niczym dokumentować.
Obecny lockdown może zupełnie pogrążyć sektor turystycznych obiektów noclegowych, a zwłaszcza branżę hotelarską, mającą wyższe koszty w porównaniu do mniejszych obiektów. Już w pierwszej połowie grudnia, a więc przed zaostrzeniem zakazów przyjmowania gości, problemy z płynnością finansową zgłaszało aż 84 proc. hoteli. Z analiz Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego (IGHP) wynika, że dla pokrycia kosztów w czasie ich zamknięcia potrzeba miesięcznie 400 mln zł. Aby przetrwać do sezonu wiosennego branża potrzebowałaby więc dofinansowania wartego 2,4 mld zł.