Więcej swobody, mniej biurokracji dla energii z wiatru

W tym tygodniu kończą się konsultacje publiczne ustawy, która ma odblokować budowę farm wiatrowych na lądzie. Eksperci ostrzegają, że pomimo zmian Polska może nie wypełnić celów klimatycznych na 2030 r.

Publikacja: 30.05.2021 21:00

Więcej swobody, mniej biurokracji dla energii z wiatru

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman

Proponowane poluzowanie obostrzeń dotyczących stawiania farm wiatrowych pozwoli na ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe z obecnych 0,28 do 7,08 proc. powierzchni Polski, co umożliwi budowę farm o mocy 31–32 GW – szacuje Fundacja Instrat. Natomiast jeśli pod uwagę weźmiemy także modernizację istniejących turbin, to w Polsce mogłyby działać elektrownie wiatrowe o mocy ponad 44 GW, co pozwoliłoby na niemal całkowitą dekarbonizację miksu elektroenergetycznego w 2040 r.

Ustawa z 2016 r. wprowadziła tzw. zasadę 10H, według której lądowe elektrownie wiatrowe mogą być lokowane od domów w odległości nie mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości wiatraka. W praktyce zablokowało to rozwój nowych projektów. Na koniec 2020 r. moc elektrowni wiatrowych w kraju sięgała ponad 6 GW, a nowe farmy powstawały na bazie pozwoleń uzyskanych jeszcze sprzed wprowadzenia zasady 10H. Instrat w swojej analizie wskazuje, że planowane poluzowanie obostrzeń jest krokiem w dobrą stronę, ale niepokojące jest proponowane zwiększenie biurokracji, które może opóźnić tempo rozwoju inwestycji.

– Wydłużenie czasu realizacji projektów do sześciu–siedmiu lat oznacza, że nawet po wprowadzeniu nowelizacji nie zdążymy z budową odpowiedniej liczby wiatraków do krytycznego roku 2030. Do tego czasu na nowych zasadach możemy realnie osiągnąć 12–13 GW mocy wiatrowych. To wciąż o 5 GW za mało, żeby spełnić unijne cele klimatyczne – zaznacza Paweł Czyżak, współautor analizy.

Według Instratu należy jak najszybciej przyjąć nowelizację, ograniczając jednak proponowany w niej narzut biurokratyczny. – W projekcie założono minimalny bufor odległości od budynków mieszkalnych na poziomie 500 m. Czy mimo tego konieczne są cztery fazy konsultacji, w tym z udziałem przedstawicieli gmin sąsiednich? Czy nie będzie opóźnień w procesie uzyskiwania oceny oddziaływania na środowisko? – zastanawia się Czyżak. Dodaje, że gra toczy się o wielką stawkę, bo bez elektrowni wiatrowych na lądzie nie tylko nie uda nam się zdekarbonizować polskiej energetyki, ale też ryzykujemy zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego, wzrost cen energii i uzależnienie od jej importu.

Energetyka wiatrowa jest obecnie najtańszą technologią wytwarzania energii w naszym kraju.

Proponowane poluzowanie obostrzeń dotyczących stawiania farm wiatrowych pozwoli na ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe z obecnych 0,28 do 7,08 proc. powierzchni Polski, co umożliwi budowę farm o mocy 31–32 GW – szacuje Fundacja Instrat. Natomiast jeśli pod uwagę weźmiemy także modernizację istniejących turbin, to w Polsce mogłyby działać elektrownie wiatrowe o mocy ponad 44 GW, co pozwoliłoby na niemal całkowitą dekarbonizację miksu elektroenergetycznego w 2040 r.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Menedżerowie kluczowych spółek: bilans akcesji do UE jest korzystny
Biznes
Polska po akcesji do UE stała się potęgą w produkcji sprzętu AGD
Biznes
Volkswageny w miejsce polonezów. Polacy mają jednak wciąż mało samochodów
Materiał partnera
Krystian Szczepański: Aby dojść do neutralności klimatycznej musimy rozwijać technologie
Materiał partnera
Rafał Rudziński: Transformacja to wyzwanie dla mniejszych firm
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?