Przynajmniej kilkanaście lat będzie trzeba poczekać na zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych ok.1,5 mln rodzin w Polsce, które nie mają jeszcze samodzielnego lokum. Chyba, że szybko nie wzrośnie liczba lokali oddawanych do użytku. Na razie szybko się zwiększa jedynie liczba pozwoleń na budowę.
– Niestety, nie wpływa to bezpośrednio na wzrost liczby inwestycji – mówi dr Paweł Grząbka, dyrektor zarządzający firmy doradczej CEE Property Group. – Znam firmy, które mimo pozwoleń nie rozpoczynają budowy, bo nie mają generalnego wykonawcy lub mają, ale wybudowane mieszkania byłyby zbyt drogie i deweloperowi nie opłaca się rozpoczynanie inwestycji, woli poczekać. Dlatego sądzę, że 150 – 160 tys. nowych lokali w 2008 roku to maksimum. Podobnie będzie i w 2009.
Kłopoty z realizacją to jedno, ale najpoważniejszym ograniczeniem staje się zasobność portfeli klientów. – W 2006 roku koniunkturę napędzało zainteresowanie inwestorów zagranicznych zakupem pakietowym mieszkań – przypomina Anna Kwiatkowska, szefowa działu mieszkaniowego Cushman & Wakefield. – Był to jeden z powodów, który wywołał hossę na rynku mieszkaniowym i ogromny, 50 – 70-procentowy wzrost cen. Bardzo silny był również popyt wewnętrzny. Polacy spieszyli się, by kupić lokal dla siebie lub dla dzieci czy też jako inwestycję. W ubiegłym roku wydawało się, że ten popyt będzie trwał wiecznie. Ale inwestorzy zagraniczni powoli odwracają się od Polski, przenoszą się na inne wschodzące rynki. W przyszłym roku podaż w Polsce nie przekroczy ok. 150 tys. nowych lokali.
Mniej więcej tyle polskich rodzin będzie się mogło pokusić o zakup mieszkania na rynku pierwotnym. Drastyczny wzrost cen spowodował, że ci, którzy nie zdążyli z wymarzoną inwestycją, często przestali spełniać kryteria bankowe i nie będą mogli otrzymać kredytu. A bez niego z taką inwestycją poradzi sobie niewiele rodzin.
– Na warszawskim rynku co roku sprzedawano 15 – 16 tys. nowych mieszkań. I nagle w 2006 r. wystrzeliły zakupy spekulacyjne i sprzedaż wyraźnie przekroczyła 20 tys. lokali – zauważa Józef Wojciechowski, założyciel i przewodniczący rady nadzorczej J.W. Construction. – Tylko że wiele z tej kilkutysięcznej nadwyżki klienci z powrotem wpuszczają na rynek. Mamy lekką zadyszkę rynku.