Przenieść odpowiedzialność na przygotowujących plany i wykonujących inwestycje

Nie jestem zwolennikiem nowej ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Lepiej usunąć mankamenty z tej istniejącej — mówi wiceminister infrastruktury Olgierd Dziekoński

Publikacja: 01.12.2007 03:31

Przenieść odpowiedzialność na przygotowujących plany i wykonujących inwestycje

Foto: Forum

Rz: Czy budował pan kiedyś samodzielnie dom?

Olgierd Dziekoński: Zbudowałem dom. Projektowałem też osiedle i zbudowałem je pod Warszawą. Mam doświadczenie zarówno jako projektant, jak i inwestor.

Jakie bariery pan napotkał?

W tamtych czasach to był brak materiałów budowlanych, ubóstwo technologii instalacyjnych. Ale to było przed 1990 rokiem, w zupełnie innej sytuacji. Bariery w budownictwie się zmieniły wraz ze zmianą systemu politycznego.

To jakie są teraz najważniejsze z nich?

Różne bariery dostrzegane są przez różnych inwestorów. Budownictwo mieszkaniowe to ok. 25 proc. całości budownictwa w Polsce, jeśli patrzymy na wartość. Jest jednak bardzo ważne z punktu widzenia społecznego. Tu bariery są inne niż w przypadku np. budownictwa przemysłowego.

Skupmy się na mieszkaniach.

Ale i tu bariery są różne, w zależności od tego, kto buduje. Tylko 50 proc. budownictwa mieszkaniowego to budownictwo indywidualne. Są budujący w dużych miastach albo na obszarach oddalonych od centrum miejskiego. W ostatnim przypadku podstawową barierą wciąż jest brak kanalizacji. Druga kwestia to, już po wybudowaniu domu, usługi. Szukamy szkoły, autobusu itd. Występujemy do gminy z uzasadnionymi pretensjami: dlaczego nie mamy usług komunalnych, które powinny być powiązane z budownictwem mieszkaniowym? To bardzo istotna bariera. Budownictwo w Polsce jest rozproszone. W mniejszym stopniu skoordynowane z planami rozwoju infrastruktury i funkcjonowania gmin.

Wróćmy jednak do samej budowy. Co z biurokracją?

Oczywistą barierą są uciążliwości związane z procesem biurokratycznym. Szczególnie tam, gdzie nie ma planów miejscowych. Można zadać pytanie, po co tyle zezwoleń. Raz urbanistyczne, czyli decyzja o warunkach zabudowy. Później decyzja o zezwoleniu budowlanym. No i jest trzecia decyzja przy zgłoszeniu skończonego już budynku. Czy one są potrzebne? Niekoniecznie. Jeśli będziemy mieli dobrze przygotowaną decyzję urbanistyczną lub planistyczną, w której uczestniczą wszyscy zainteresowani, to ona jest wystarczająca.

Do tego trzeba jednak zmienić prawo budowlane.

Tak. Chodzi głównie o przeniesienie odpowiedzialności na tych, którzy przygotowują plan i wykonują inwestycję. Oni muszą brać na siebie odpowiedzialność finansową, a nawet karną za budowę. Nadzór powinien się pojawiać tylko w uzasadnionych sytuacjach. Gdy inwestor uzna, że coś jest nie tak z planem. Albo ten, kto odpowiada za plan, stwierdzi, że nie jest on realizowany. Dopiero w takich sytuacjach powinien być wzywany niezależny nadzór. Do tego jednak potrzeba zmiany sposobu myślenia. Dzisiejsze rozwiązania są nieskuteczne. Wystarczy przywołać zawaloną halę w Katowicach.

Ile czasu potrzeba na takie zmiany?

Pół roku to okres, w którym powinny być gotowe. Gotowe, ale i uzgodnione z różnymi środowiskami. Nie tak jak było ze specustawą ministra Barszcza, w której nie wzięto pod uwagę np. interesów samorządów terytorialnych. Prawo, żeby było skuteczne, nie może być przeciwko komuś. Musi służyć wszystkim, dlatego musi uwzględniać potrzeby i uwagi różnych środowisk.

A co z planami zagospodarowania?

Nie jestem zwolennikiem nowej ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Lepiej usunąć mankamenty z tej istniejącej. Gminy zgłaszają uwagi, że nie zawsze i nie wszędzie opracowywanie planu ma ekonomiczne uzasadnienie. Zgadzam się z tym. Lepszym rozwiązaniem w wielu miejscach są standardy architektoniczne. I, jeśli nie ma planu, kierowanie się nimi.

Analitycy zajmujący się rynkiem budowlanym ostrzegają, że wielu małych deweloperów może w najbliższym czasie zbankrutować. Powinno się chyba pomyśleć o lepszym zabezpieczeniu interesów osób kupujących gotowe mieszkania?

Tak, i stosowna ustawa powinna się pojawić jak najszybciej. Ale trzeba pozostawić klientom wybór. Czy chcą nieco tańsze mieszkanie, ale obarczone ryzykiem, czy też wolą więcej zapłacić, aby zabezpieczyć swoje pieniądze. Wydaje się jednak, że sam rachunek powierniczy nie wystarczy. Powinno się też pojawić obligatoryjne ubezpieczanie inwestycji przez deweloperów. To zagwarantuje, że klient w razie upadłości inwestora nie będzie miesiącami czy latami czekał na swoje pieniądze.

Nie wszystkich jednak stać na kupowanie u deweloperów. Jak zabezpieczyć potrzeby mieszkaniowe najuboższych?

Nie ma jednego, genialnego panaceum. Trzeba wykorzystywać różne, często już dostępne, środki. Usprawnić np. działanie TBS. Dobrym pomysłem są też długoletnie umowy wynajmu przez gminy mieszkań budowanych przez deweloperów. Te lokale gmina może potem, dopłacając część czynszu, udostępniać mieszkańcom.

Rz: Czy budował pan kiedyś samodzielnie dom?

Olgierd Dziekoński: Zbudowałem dom. Projektowałem też osiedle i zbudowałem je pod Warszawą. Mam doświadczenie zarówno jako projektant, jak i inwestor.

Pozostało 95% artykułu
Biznes
Będzie więcej pieniędzy na zbrojenia w UE? "Wielki wybuch" na obronność
Biznes
Pracowity grudzień dla Airbusa. Problemy z produkcją, masowe zwolnienia
Biznes
Co przewiduje traktat UE-Mercosur? Na pewno dalsze spory i protesty
Biznes
Rosji zabraknie czołgów. Nie ma ich z czego produkować
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Biznes
Wojskowy offset jednoczy polskie firmy. Ale i zmusza do nauki
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką