Tak. Chodzi głównie o przeniesienie odpowiedzialności na tych, którzy przygotowują plan i wykonują inwestycję. Oni muszą brać na siebie odpowiedzialność finansową, a nawet karną za budowę. Nadzór powinien się pojawiać tylko w uzasadnionych sytuacjach. Gdy inwestor uzna, że coś jest nie tak z planem. Albo ten, kto odpowiada za plan, stwierdzi, że nie jest on realizowany. Dopiero w takich sytuacjach powinien być wzywany niezależny nadzór. Do tego jednak potrzeba zmiany sposobu myślenia. Dzisiejsze rozwiązania są nieskuteczne. Wystarczy przywołać zawaloną halę w Katowicach.
Ile czasu potrzeba na takie zmiany?
Pół roku to okres, w którym powinny być gotowe. Gotowe, ale i uzgodnione z różnymi środowiskami. Nie tak jak było ze specustawą ministra Barszcza, w której nie wzięto pod uwagę np. interesów samorządów terytorialnych. Prawo, żeby było skuteczne, nie może być przeciwko komuś. Musi służyć wszystkim, dlatego musi uwzględniać potrzeby i uwagi różnych środowisk.
A co z planami zagospodarowania?
Nie jestem zwolennikiem nowej ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Lepiej usunąć mankamenty z tej istniejącej. Gminy zgłaszają uwagi, że nie zawsze i nie wszędzie opracowywanie planu ma ekonomiczne uzasadnienie. Zgadzam się z tym. Lepszym rozwiązaniem w wielu miejscach są standardy architektoniczne. I, jeśli nie ma planu, kierowanie się nimi.
Analitycy zajmujący się rynkiem budowlanym ostrzegają, że wielu małych deweloperów może w najbliższym czasie zbankrutować. Powinno się chyba pomyśleć o lepszym zabezpieczeniu interesów osób kupujących gotowe mieszkania?