Dziś rozmowy ostatniej szansy zarządu z załogą. Jednak związkowcy nie pozostawiają złudzeń – bez żądanych podwyżek nie ma mowy o odwołaniu strajku. Protesty grożą też Jastrzębskiej Spółce Węglowej i Katowickiemu Holdingowi Węglowemu.
Górnicy Kompanii Węglowej domagają się podwyżek o 6,9 proc. w tym roku, o 14 proc. w przyszłym i zwiększenia ekwiwalentu barbórkowego ze 140 do 500 zł. Władze KW szacują, że dobowy strajk przyniesie straty ok. 43 mln zł i spółka, która miała szansę skończyć rok na plusie, skończy na minusie.
– Strat z niesprzedania 200 tys. ton węgla, które nie wyjadą na powierzchnię przez dobę, nie odrobimy w grudniu – przyznaje rzecznik KW Zbigniew Madej. – Zarząd chce rozmawiać z górnikami, zaprosił ich na spotkanie w środę. Spotkanie ostatniej szansy, pewnie nie ostatnie, nie będzie debatą o większych podwyżkach (KW na ten rok proponuje 4,8 proc., a na przyszły 10 proc.) tylko przedstawieniem sytuacji firmy, która na koniec października KW miała 14,2 mln zł straty netto.
– Rozmowa dla rozmowy to sztuka dla sztuki – uważa Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce. Dodaje, że bez podwyżek dobowy strajk jest przesądzony. Jeśli po nim nie dojdzie do kompromisu, komitet protestacyjny 19 grudnia ogłosi datę strajku generalnego w KW. To dla spółki oznacza katastrofę – wystarczy tydzień braku wydobycia, by straty sięgnęły 300 mln zł. Zarząd KW ma nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie. – Chcemy, by górnicy wiedzieli, że podwyżka o 10 proc. nie będzie ostatnią w najbliższym czasie, bo płace chcemy zwiększać ewolucyjnie, a nie rewolucyjnie – tłumaczy Madej.
Problem płac występuje nie tylko w KW. Fiaskiem skończyła się wczoraj druga tura rozmów o podwyżkach zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej ze związkowcami, którzy chcą wzrostu płac o 11 – 12 proc. Firma proponuje 8 proc.