Wyliczenia kosztów upadłości stoczni z Gdyni i Szczecina ujawnił w czwartek Sejmowej Komisji Skarbu wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik. Na kwotę 4,3 mld zł składają się utracone przez budżet podatki, wydatki na odprawy dla zwalnianych pracowników i zasiłki dla bezrobotnych.

Ale 4,3 mld zł to nie koniec kosztów. W Szczecinie realizacja zawartych przed laty, obecnie zaś nierentownych kontraktów na budowę statków oznacza stratę około 800 mln zł. W Stoczni Gdynia wartość koniecznych do zwrotu zobowiązań wobec ZUS oraz Agencji Rozwoju Przemysłu oceniona została przez inwestorów na prawie 850 milionów zł. To duży skok w stosunku do poprzednich wyliczeń resortu skarbu. MSP kwotę pomocy dla Gdyni ustaliło na 515 mln zł, ale na podstawie danych z 2006 roku.

Oszacowania potencjalnych strat dokonało Ministerstwo Gospodarki na życzenie resortu skarbu, prowadzącego negocjacje z firma Złomrex, jedynym chętnym do przejęcia odpowiedzialności za polski przemysł stoczniowy. – Przygotowaliśmy odpowiednie analizy do rozmów z Komisją Europejską – wyjaśniał minister Gawlik.

– Ujawniając ten raport, minister osłabił swoją pozycję negocjacyjną, ale trzeba pamiętać o tym, że znaczna część z wpłacanych do stoczni środków trafi z powrotem do państwowej kasy – uważa Dariusz Adamski, szef sekcji okrętowej NSZZ „Solidarność” oraz członek rady nadzorczej Stoczni Gdynia.Podczas obrad komisji wiceminister Gawlik odpowiadał też na pytania o restrukturyzację sektora stoczniowego zadawane niemal wyłącznie przez licznie przybyłych na posiedzenie związkowców stoczniowych. – Zrobimy wszystko, aby nie doszło do upadłości stoczni – zapewnił minister. Dodał, że zgodnie z zobowiązaniem podjętym przez ministra Grada resort zapewni środki na wypłaty pensji dla stoczniowców w Szczecinie i Gdyni. Ma jednak nadzieję, że także zarządy stoczni będą renegocjować kontrakty i zdobywać środki na utrzymanie stoczni. Obiecał też zawarcie pakietu socjalnego w Stoczni Gdańsk przez ukraińskiego inwestora ISD Polska. Zdaniem Karola Guzikiewicza, wiceszefa zakładowej „Solidarności”, nie wywiązuje się ze składanych obietnic. Władze ukraińskiej spółki tłumaczą to ograniczeniami narzuconymi przez Komisję Europejską. W odpowiedzi na uwagi związkowców wiceminister Gawlik ujawnił, że w ubiegłym tygodniu przedstawiciele Komisji dopuścili administracyjnie jedynie ograniczenie mocy produkcyjnych w Stoczni Gdańsk. – Dla mnie to postęp, bo wcześniej oczekiwano fizycznej likwidacji pochylni – powiedział Gawlik.