Spodziewano się, że Kamal Nath, indyjski minister handlu, przyłączy się do chóru krytyków amerykańskiej propozycji cięcia subsydiów rolnych do 15 mld dol. rocznie. Tymczasem Nath, uważany przez negocjatorów za guru krajów rozwijających się, mówił o niej z optymizmem (Brazylijczycy nazwali ją żartem).

– Jestem zaniepokojony tym, że w czasie negocjacji w Genewie nie ma idei solidarności Unii Europejskiej i kraje „15” myślą wyłącznie o sobie, zostawiając nowych członków samym sobie – mówił wczoraj wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak. Chodzi o to, że cięcie subsydiów rolnych o 60 proc. będzie znacznie boleśniejsze dla nowej unijnej „12”, ponieważ i tak wsparcie dla rolników w naszych krajach jest niższe. – Stanowisko Polski jest takie, aby nie zatrzymywać wspólnej polityki rolnej przyjętej w 2003 r. i harmonizować wysokość stawek subsydiów w różnych krajach. Kraje starej Unii zapominają o idei solidarności – podkreślił wicepremier. W UE niezadowoleni są również w krajach „15”. Krytyczni wobec propozycji komisarza Mandelsona są Francuzi i Irlandczycy, którzy uważają, że cięcia subsydiów nie o 54, ale o 60 proc., są nie do zaakceptowania.

Z kolei kraje najbiedniejsze uważają, że subsydia rolne w krajach najbogatszych naruszają konkurencję na rynku, powodując, że ich niedotowana produkcja nie ma żadnych szans.

Te wszystkie różnice oznaczają, że negocjacje, które planowano zakończyć w nadchodzącą sobotę, mogą zostać przedłużone także na następny tydzień. Jeśli jednak nie zostaną zakończone przed początkiem sierpnia, będzie to oznaczać, że cała runda znów zostanie odłożona o kilka lat.