Ministerstwo Rolnictwa otrzymało uwagi do projektu zmian w ubezpieczeniach rolniczych. Choć nie chce o nich mówić, „Rz” ustaliła, że spora ich część jest krytyczna.

Kilka stron negatywnych uwag przekazało Ministerstwo Finansów. Analitycy z Kancelarii Premiera zarzucają projektowi, iż nie ma w nim propozycji docelowych, gdy za kilka lat podstawą wymiaru składki rolników byłby rzeczywisty ich dochód. Przedsiębiorcy zarzucają reformie KRUS, że jest pozorna i nie zmniejsza budżetowych dopłat. A reprezentacje rolników uważają, że nie jest to czas, by nakładać na nich dodatkowe obciążenia.

– Rosną koszty, spadają ceny naszych produktów, maleją dochody – tłumaczy Jerzy Chróścikowski, przewodniczący NSZZ RI „S” – Przedsiębiorcy płacą ok. 800 zł miesięcznie na składki na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. Te same ubezpieczenia kosztują rolników 100 zł. Emerytury rolnicze są niższe od pracowniczych dwa razy, a składki ubezpieczeniowe osiem razy – tłumaczy Jeremi Mordasewicz, ekspert PKPP Lewiatan. Według niego minister rolnictwa Marek Sawicki zaprezentował „nieprawdopodobny egoizm zawodowy”. Zdaniem Lewiatana rolnicy powinni mieć ubezpieczenia analogiczne do tych, jakie mają inni przedsiębiorcy. Dotacja państwa powinna być przeznaczona tylko dla tych, którzy rzeczywiście nie mają dochodów. – Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej od lat ma metodę liczenia dochodu w rolnictwie – zauważa Mordasewicz.

BCC przypomina, że propozycje MR utrzymują dotychczasowe zasady dotacji do KRUS. – Wyższe składki płaciłoby ok 10 tys. ubezpieczonych, a składkę, która zapewniłaby samofinansowanie przyszłych świadczeń, tylko 0,1 proc. To za mało – uważa prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. Proponuje, by państwo nie subsydiowało świadczeń dla rolników, którzy mają powyżej 50 ha.