Kontrowersje wokół konkurencyjnych projektów Nabucco i forsowanego przez Gazprom South Stream zdominowały dyskusję podczas panelu „Dostawy gazu ziemnego do Europy Środkowo-Wschodniej – uwarunkowania gospodarcze kraju dostawcy i odbiorcy”. W przypadku pierwszego gaz ma popłynąć z Iranu, Azerbejdżanu, Rosji do Austrii przez Bułgarię, Rumunię i Węgry.
– Energetyki nie można oddzielić od polityki. Przez Ukrainę płynie tranzytem 115 mld m sześc. gazu, to 85 proc. dostaw rosyjskiego gazu do Europy. Mamy możliwość zwiększenia transferu do 140 mld m sześc. rocznie, ale nie jest to proste – mówi Walerij Kalczenko, prezes ukraińskiej Krajowej Komisji Regulacji Energetyki.
Europa nie mówi bowiem jednym głosem. Takie kraje jak Włochy czy Węgry poparły projekt Gazpromu budowy gazociągu South Stream. Istniejący rosyjski gazociąg Błękitny Potok miałby zostać przedłużony na Bałkany, a następnie do Węgier i Włoch.
– Dywersyfikacja dostaw gazu to absolutny priorytet, jednak jak widać, już same plany napotykają spore trudności. Dzisiaj ponad 60 proc. gazu w Polsce pochodzi z Rosji i wymaga to zmiany – mówi Janusz Steinhoff, były wicepremier, doradca w firmie DGA.
– Docelowo Polska powinna jedną trzecią gazu importować z Rosji oraz taką samą część pokrywać z własnych złóż oraz od innych dostawców – wtóruje Mariusz Swora, prezes Urzędu ds. Regulacji Energetyki.