– Będę zadowolony, jeżeli uda się nam zakończyć ten rok chociaż na minimalnym plusie – mówi Andrzej Grabowski, współwłaściciel grupy Polmlek, trzeciego gracza na polskim rynku mleczarskim wartym ok. 12 mld zł. Na zysk nie liczy także lider rynku Spółdzielnia Mleczarska Mlekpol z Grajewa.
Zdaniem Andrzeja Grabowskiego przyczyną problemów branży jest spadek popytu na światowym rynku. – Bardzo trudno jest sprzedać jakikolwiek produkt, co prowadzi do spadku cen – mówi współwłaściciel Polmleku. Od początku roku o ok. 50 proc. staniały mleko w proszku i sery.
– Słabsze wyniki firm to nie tylko efekt spadku cen. Po wejściu do Unii Europejskiej, a szczególnie w ubiegłym roku, gdy sytuacja na światowym rynku była bardzo korzystna, polskim zakładom powodziło się na tyle dobrze, że przestały kontrolować koszty – uważa Jadwiga Seremak-Bulge z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Teraz musi się to zmienić. Polmlek nie wyklucza koncentracji produkcji i ograniczenia liczby zakładów. Obecnie ma ich dziesięć.
W najtrudniejszej sytuacji są firmy, które nie mają silnej marki lub skupiały się do tej pory na eksporcie. Szansą dla części z nich byłoby połączenie z większymi firmami. Te jednak się boją, że słabsze mleczarnie zaszkodzą ich, i tak słabej, kondycji finansowej. Na fuzję ze Spółdzielnią Mleczarską Ostrołęka nie zgodzili się udziałowcy Spółdzielni Mleczarskiej Mlekovita, wicelidera branży. Z negocjacji z trzema spółdzielniami zrezygnował Polmlek.
Nawet spółdzielnia w Piątnicy, która jako jedna z nielicznych mleczarni zapowiada poprawę wyników, zawiesiła połączenie ze Spółdzielnią Mleczarską Kurpie w Baranowie. – Dostawcy, którzy są naszymi udziałowcami, obawiają się skutków trudnej sytuacji na rynku mleczarskim – mówi Zbigniew Kalinowski, prezes Piątnicy.